Strony

22.12.2017

Od Kirka do Kasji "Ludzkie porachunki"

Golrans chciał zostać, by ochronić klan. Sam jednak na pewno nie dałby sobie rady z wszystkimi ludźmi. Kiedy wszystkie konie zaczęły uciekać, ja zawróciłem w stronę ogiera.
- Co ty robisz?!- zdziwił się. W jego głosie słychać też było nutkę gniewu.
- Jak to "co"? Jestem obrońcą, więc d moich zadań należy obronić stado w razie niebezpieczeństwa, na przykład ludzi!- odparłem. Golrans chciał chyba jeszcze coś powiedzieć, ale nie zdołał, gdyż podbiegli do nas już pierwsi ludzie. Byli to dwaj mężczyźni. Na szczęście jednak nie mieli przy sobie żadnej broni. Sprawiali wrażenie, jakby chcieli nas raczej przegonić.
- O co może im chodzić?- spytał Golrans, cały czas bacznie obserwując tamtą dwójkę.
- Jak zauważyłem, niektórzy z ludzi po prostu nie przepadają za naszym towarzystwem, ale nie zawsze nas atakują. Może lepiej chodźmy stąd, zanim zmienią zdanie?- zasugerowałem. Ogier się ze mną zgodził i zaczęliśmy się pomału oddalać. Kiedy ponownie się odwróciłem, aby sprawdzić, co robią ludzie, ich już tam nie było.
- Chyba wrócili do siebie- powiedziałem. Jednak jak mówi stare powiedzenie, nie należy chwalić dnia przed zachodem słońca. Powietrze przeszył głośny huk wystrzału. Natychmiast z Golransem odwróciliśmy się, by spostrzec ubranego na czarno człowieka, celującego w nas z jakiejś broni. Wyglądał zupełnie inaczej niż ci poprzedni ludzie. Oni mieli na sobie jakieś ubrania z owczej skóry i nie byli aż tak zadbani oraz nie sprawiali wrażenia tak... groźnych. Nim zdążyłem się odezwać, by ustalić z Golransem jakiś plan działania, zza naszych pleców dobiegł tętent czyichś kopyt. Mężczyzna skierował tam broń. Wykorzystałem to i rzuciłem się pędem w jego stronę. Spanikowany człowiek wystrzelił, ale ze stresu źle wycelował i kula minęła mój bok o centymetr. Dobiegłem do niego i z łatwością go przewróciłem. Chciałem go zabić, w końcu stanowił dla nas niebezpieczeństwo. Wyjąłem swój nóż i, choć z ogromnym bólem, zakończyłem jego żywot, brudząc się przy tym krwią.
- Mogłeś mi to zostawić. W końcu ty jesteś obrońcą, nie mordercą- powiedział Golrans, kiedy się odwróciłem. Potem oboje spojrzeliśmy na Kasję.
- Co ci odbiło?! Mogłaś zginąć!- zawołałem, nie panując nad emocjami.
- Kto jak kto, ale ty nie będziesz mnie pouczał! Nie muszę ci się z niczego tłumaczyć! Powinniście się cieszyć, że wróciłam. W końcu moja pomoc uratowała wam życia, czyś nie?
- Ale on ma rację. Co ty właściwie chciałaś osiągnąć?- spytał Golrans.
- Kiedy uciekałam, martwiłam się, czy sobie poradzisz. Potem spostrzegłam, że nie ma nigdzie Kirka. Stwierdziłam, że albo się zgubił, albo z tobą został, a skoro tak, to ja też zawracam. I oto jestem! Chciałam odciągnąć jego uwagę, żebyście mogli go pozbyć- wyjaśniła Kasja. Razem z Golransem szykowaliśmy się już do dłuższej rozmowy z Kasją na temat niepotrzebnego ryzyka, kiedy do naszych głosu dotarł z oddali ludzki krzyk:
- Pilnuj tych ludzi! Ja pójdę sprawdzić, co z Evansem!
<Kasja? Golrans?>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Wpisz komentarz. Dziękujemy za opinię!