Kłusowaliśmy obok siebie w niczym niezmąconej ciszy. Zapewne każdy z nas musiał przemyśleć wiele rzeczy, poza tym naszym priorytetem była teraz misja, a nie niepotrzebne pogaduszki. Biegłem na czele naszej grupy, zaś zaraz za mną Yatgaar. Fenrir i Hasmina znajdowali się nieco dalej, ale nadążali. Na początku skupiałem uwagę na otoczeniu, starając się wychwycić jakieś niebezpieczne dźwięki czy obrazy. W miarę jednak jak przez coraz dłuższy czas nic się nie działo, stopniowo mój umysł zaczęły zaprzątać inne myśli. Nawet nie zauważyłem, kiedy zwolniłem (a być może to Yatgaar przyspieszyła) i zaczęliśmy biec obok siebie. Wszechobecny mrok skutecznie ograniczał widoczność, jednak spoglądając w bok, mogłem z łatwością dostrzec jej długą, gęstą, falującą grzywę, pracujące pod cienką skórą mięśnie oraz czającą się w oczach determinację i zamyślenie. Patrząc na nią od razu było widać, że to typ wojowniczki. Takie osoby zaś często odstraszają od siebie swoją osobowością zwykłe, słabsze od nich jednostki. Wielu koniom Yatgaar mogłaby się wydawać nieco zbyt dumna, podejrzliwa...straszna. Co ja myślę, gdy na nią patrzę?- pomyślałem. Piękna- przemknęło mi przez głowę jedno słowo. Nim jednak zdałem sobie do końca sprawę z tego, co właśnie pomyślałem, klacz odwróciła głowę w moją stronę, co spowodowało, że speszyłem się, jakby przyłapała mnie na czymś niewłaściwym. Ja zaś przecież tylko się na nią patrzyłem. Mogłaby się przyczepić do tego, co pomyślałem, ale przecież nie czyta w myślach... prawda?- myślałem. Yatgaar po chwili znów zaczęła patrzeć przed siebie, co upewniło mnie, że jednak nie słyszała moich przemyśleń. Gdyby tak było, nie żyłbym już. Swoją drogą, co mi odbiło? To znaczy, niezaprzeczalnie, Yatgaar jest urodziwa, ale... Khonkh, przestań już tyle myśleć, wyjdzie Ci to tylko na zdrowie!- zganiłem się w myślach. Czy bardzo ze mną źle, skoro sam ze sobą nie mogę się dogadać i jeszcze krzyczę na siebie w myślach? No i nie jestem w stanie zapanować nad swoimi własnymi przemyśleniami... Zaczęliśmy zwalniać. Każde z nas było już mocno zmęczone.
- Niedługo zacznie świtać. Poszukajmy odpowiedniego miejsca na krótki odpoczynek- rzuciłem krótkie polecenie. Zorganizowanie postoju zajęło nam około pół godziny. Lasostep nieco już zgęstniał, dzięki czemu łatwiej znaleźliśmy miejsce lepiej osłonięte od wiatru i zimna. Wszyscy byli padnięcie, ale należało jeszcze przydzielić sobie zadania.
- Ja stanę na posterunku jako pierwszy. Wy odpocznijcie. Potem ja wypocznę, a wy będziecie pilnować spokoju i poszukacie czegoś do zjedzenia- powiedziałem. Fenrir i Hasmina zdawali się nie mieć nic przeciwko, ale Yatgaar jak niemal zawsze miała coś do dodania.
- Zostanę z tobą na postoju- powiedziała głosem nieznoszącym sprzeciwu. Chyba zapomniała, że to ja jestem władcą i nie dam sobą manipulować.
- Nie ma mowy- odparłem krótko.
- A co jeśli coś Ci się stanie? Ktoś Cię napadnie i nie zdążysz nas obudzić? Albo zasłabniesz ze zmęczenia?
Westchnąłem ciężko. Musiałem przyznać Yatgaar rację, czego nienawidziłem robić.
- Zgoda, niech będzie. Yatgaar, zostajesz ze mną. Reszta idzie na odpoczynek- powiedziałem. Fenrir i Hasmina oddalili się od nas i poszli spać.
- Zostaliśmy tylko ja i Ty- powiedziałem, odwracając się w stronę klaczy.- Jak się trzymasz?- dodałem z troską.
<Yatgaar? Możemy nabawić się kilu zadrapań XD>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Wpisz komentarz. Dziękujemy za opinię!