Strony

26.11.2017

Od Marabell do Mikada ,,Ciepło stada i podsłuchy"

Duża część koni pozbijała się w grupki, by choć trochę się ogrzać. Kłusem podbiegłam do miejsca, gdzie stała największa z nich. Zaraz za mną podążył ogier, mimo iż miałam cichą nadzieję, że pójdzie gdzie indziej. Czułam się niezręcznie w jego towarzystwie. Rozejrzał się, rzucając spojrzenia każdemu z koni pojedynczo. Parsknęłam cicho i wyjęłam kilka listków ze swojej torby. Okazały się być coraz mniej zjadliwe z każdym dniem. Zniechęcona zjadłam kilka suchych badyli. Odwróciłam się, niby od niechcenia, w stronę Mikada. Szeptał z Khonkhiem, którego dopiero teraz zauważyłam. Mimo ogólnych zasad etyki, które były mi wpajane przez tyle miesięcy, zaczęłam podsłuchiwać, przyrzekając sobie, że jeśli tylko rozmowa zejdzie na jakieś sprawy, które teoretycznie mnie nie dotyczą, przestanę słuchać.
- Jak ma się stado? - zapytał Mikado.
- Całkiem dobrze. A, ty odnajdujesz się tu?
- W miarę - odpowiedział, przymykając oczy.
- Jutro wyruszasz - powiedział Khonkh.
- Dobrze - odparł tamten.
Zobaczyłam jak ogier się oddala. Nie rozumiałam zbytnio powodu, dla którego mógłby on odejść, więc stwierdziłam, że najprościej będzie zapytać władcę.
- Dlaczego Mikado sobie poszedł? - zadałam pytanie prosto z mostu, gdyż uważałam, że już dość dobrze znam Khonka i mogę sobie na to pozwolić.
- Nie wiem. Czemu sama go nie zapytasz? - odparł.
Popatrzyłam na zimną łąkę, gdzie stał ogier.
<Mikado?>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Wpisz komentarz. Dziękujemy za opinię!