Dziś Aron przybiegł zdyszany ze swojego patrolu z informacją, jakoby w pobliżu natknął się na ślady wilczej watahy. Nie potrafił dodatkowo określić, ile mogła ona liczyć osobników.
- Zauważyłem tylko odciski łap i gdzieniegdzie podrapane drzewa- powiedział. Było to bardzo niepokojące, zważywszy na naszą ostatnią przygodę z wilkami. Cieszyłem się przynajmniej, iż nie wie o tym Yatgaar. Nie chciałem znów musieć się o nią martwić. To znaczy, nie żebym martwił się o nią jakoś inaczej niż o innych. Jej bezpieczeństwo obchodzi mnie tak samo jak pozostałych członków klanu- pomyślałem. Natychmiast zwołałem więc grupę koni, z którymi zamierzałem to sprawdzić. Byli to: Dorian, Fenrir no i oczywiście Aron, który miał nas zaprowadzić. Kiedy mieliśmy już wyruszyć, pojawił się Kepper.
- Dokąd idziecie?- zapytał. Fenrir już chciał coś powiedzieć, ale go uciszyłem. Uznałem, że kto jak kto, ale Kepper może poznać prawdę w razie czego. Był jednym z nielicznych, do których miałem pełne zaufanie. W końcu jak na razie jestem jedynym koniem w klanie, który ma rangę nauczyciela, a on był kiedyś jedynym źrebakiem. Do teraz pamiętam nasze lekcje. Kepper zawsze był bardzo spostrzegawczy i wygadany i nie bał się zadawać pytań.
Jako przykład mogę podać jedną z naszych lekcji. Omawialiśmy wtedy z Kepperem okazywanie szacunku starszym i wyższym rangą oraz to, że trzeba się ich słuchać.
- Ale co, jeśli ktoś z nich się myli?- zapytał wtedy młody ogierek.
- Należy poczekać na swoją kolej i kulturalnie pokazać im błędy w ich toku rozumowania- odpowiedziałem.
- A jeśli nie będą chcieli kogoś posłuchać albo w ogóle wysłuchać? A ten ktoś będzie miał większą rację od nich?- kontynuował Kepper.
- Po pierwsze, nie można mieć większej czy mniejszej racji, bo ona, tak jak i prawda, jest tylko jedna. Oczywiście to do władcy należy ostateczna decyzja, ale powinien on zawsze liczyć się ze zdaniem innych- odparłem.
- Ale jak nie będzie się liczył, to co wtedy?
- Wtedy nie zasługuje na to, by być władcą- odpowiedziałem.
- Czyli już nie trzeba się go słuchać?
- Trzeba, dopóki tym władcom jest. Ale jeśli szkodzi on klanowi, nie powinien nim być. Kiedy przestanie pełnić tę funkcję, traci związane z nią przywileje.
- Czyli osoba starsza nie straci swoich przywilejów, bo jej się nie da pozbawić... bycia starszym- zauważył Kepper. Był widocznie zadowolony ze swojej spostrzegawczości.
- Dobrze powiedziane- pochwaliłem go. W końcu jednak musiałem też nauczyć ogierka, jak zachowywać się w towarzystwie. Trzeba było wyjaśnić mu wiele rzeczy, np. dlaczego nie może zadawać pytań komu chcą, jakich chce i tak jak chce. Przyznam szczerze, Kepper także mnie czegoś nauczył. Tego, że wcale nie tak łatwo być nauczycielem.
- Idziemy sprawdzić miejsce, gdzie być może przebywała niedawno wataha wilków. Nie mów na razie nikomu, Kepper. Nie chcę siać niepotrzebnej paniki- powiedziałem, na co koń pokiwał głową. Wyruszyliśmy więc za Aronem, zaś Kepper został. Okazało się jednak, że ślady były stare. Nic nie wskazywało na to, jakoby wataha miała nadal przebywać gdzieś w pobliżu, dlatego mogliśmy ze spokojem wrócić do klanu.
<Opowiadanie dotyczące drugiej rangi Khonkha>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Wpisz komentarz. Dziękujemy za opinię!