- Wiem, ale chcę po prostu, abyś pamiętała, że nie jesteś niezniszczalna. Nie z każdym problemem poradzisz sobie sama. I nie zawsze będzie obok ciebie ktoś, kto ci pomoże. Zaś nam naprawdę by cię brakowało- powiedziałem. Klacz rzuciła mi zdziwione spojrzenie, ale nic nie odpowiedziała.
- Dobrze, że były tylko cztery- dodałem, rozglądając się po otoczeniu. Chciałem w ten sposób przerwać jakoś krępującą ciszę, która zapanowała między nami.
- Swoją drogą, wykończyłaś sama aż dwa. Nie wiem czy mam ci gratulować, czy zacząć się ciebie bać- powiedziałem, przenosząc wzrok z powrotem na Yatgaar. Nie miałem ochoty podziwiać dłużej wilczych trupów oraz czerwonych plam, jakie widniały na śniegu. Klacz tylko uśmiechnęła się lekko. Najchętniej zostałbym z nią jeszcze trochę, ale musiałem zobaczyć, co z resztą klanu. Na szczęście Kepperowi nic się nie stało. Ranni byli tylko Yatgaar, Bush Brave, który także wykończył jednego z wilków, i ja. Moje obrażenia nie były zbyt poważne. Miałem jedynie rozciętą nogę, która krwawiła, ale według mnie nie było tragedii. Tayfun uznał inaczej.
- Musimy jak najszybciej zająć się rannymi- powiedział, podchodząc do mnie.
- Racja, ale to nie najlepsze miejsce. Jeśli Bush Brave i Yatgaar są w stanie iść, musimy najpierw odejść stąd jak najszybciej. Krew przyciągnie inne drapieżniki- odparłem. Zaraz potem zapytałem klacz i ogiera o ich samopoczucie. Oboje zgodnie stwierdzili, że dadzą radę samemu iść.
-Moi drodzy -zwróciłem się do całego klanu.-Cudem udało nam się zwyciężyć nad wilkami, ale nie czas teraz na cieszenie się z tego. Musimy jak najszybciej się stąd ulotnić. Rannych opatrzymy, kiedy już znajdziemy odpowiednią kryjówkę- powiedziałem, po czym wszyscy ruszyli.
<Yatgaar? Moja wena... chyba sobie już zrobiła ferie xd>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Wpisz komentarz. Dziękujemy za opinię!