- Może zechcesz mi towarzyszyć? - dodał ogier. Miałam już serdecznie dość podtrzymywania postawy miłej, opanowanej Yatgaar i obawiałam się, że ta, najwyraźniej, woskowa maska szybko stopnieje, ale całe szczęście zapowiadało się na razie na koniec tej rozmowy. Jednakże w głębi ducha zarówno cieszyłam się i niecierpliwiłam; udało mi się zrobić w tej znajomości kolejny krok. Na dodatek dzięki tym ziołom udało się zatrzymać pewne drobne zakażenie, zanim urosło do niebezpiecznej rangi. Wiatr zaświszczał dziwnie pośród nagich koron drzew.
- W sumie, czemu nie. - odparłam, zmuszając się do lekkiego uśmiechu i przeciągnęłam się na tyle, na ile mogłam.
- Zatem chodźmy. - rzekł pogodnie ogier, po czym ruszył do przodu, w stronę stada podzielonego na mniejsze grupki. Poszłam w jego ślady, trzymając się prawego boku konia. Prawie że czułam bijące od niego przyjemne ciepło w wietrzny, chłodny dzień. Nie podchodziliśmy blisko, po prostu przyglądaliśmy się członkom klanu podczas ich codziennych czynności. Rzuciłam tylko krótkie, znaczące spojrzenia Aronowi i Bush'owi, Khonkh zamienił też parę słów z Lindą i Kepperem. Potem odeszliśmy dalej. Postanowiłam pozostać w towarzystwie władcy, ale z pewnym dystansem. Skubałam leniwie trawę (albo jej resztki, jak kto woli) i suche zarośla, gdy poczułam na grzbiecie coś zimnego i mokrego. W pierwszym momencie uznałam to za krople deszczu, ale rozpuszczały się zdecydowanie za wolno. Skierowałam wzrok w górę. Na tle ciemnych, skłębionych chmur zawirowało kilka białych płatków, a po chwili pojawiło się więcej dużych, połączonych ze sobą śnieżynek.
- Śnieg? Tak wcześnie? - wypowiedział na głos moje rozważania Khonkh. Wpatrywałam się dalej w milczeniu w niebo. Już niedługo potem zaczęło naprawdę sypać. Mimo, że w takiej temperaturze biała masa rozpuszczała się prędko, intensywność opadów sprawiała, że ziemia powoli pokrywała się cienką warstwą puchu.
- Może lepiej będzie, jeśli na wszelki wypadek przeniesiemy się głębiej w las. - ogier spojrzał w moją stronę, jakby oczekiwał odpowiedzi.
- Racja. Na otwartym terenie śnieżyca nie jest przyjemna. - udzieliłam mu potwierdzenia tezy. Powinien się zastanawiać, cóż to za zaszczyt! - zaśmiałam się w duchu.
- Wszyscy idziemy do boru! - stado posłusznie ruszyło za przywódcą.
<Khonkh? Taka przejściowa pogoda raczej;) Jakoś na razie nie mam pomysłu na akcję, a ty?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Wpisz komentarz. Dziękujemy za opinię!