Strony

28.10.2017

Od Marabell ,,Koszmar" Cz. 2

Zza gęstych, czarnych chmur wyjrzał księżyc, rzucając blask. W tym świetle zobaczyłam jaskinię, dość małą, więc trudno było wejść do środka, lecz nie było to niemożliwe. Znalazłam się w środku cała, akurat w momencie, gdy wielki, zdecydowanie większy od wszystkich przedstawicieli swojego gatunku, wilk pojawił się w miejscu, gdzie chwilę temu stałam. Jego wielkie cielsko pokryte było, czarną jak smoła, sierścią, gdzieniegdzie posklejaną i czerwoną od krwi. Oczy błyszczały wściekle, a z pyska kapała ślina. Nie marnując cennego czasu ruszyłam najszybciej jak mogłam w głąb jaskini. Był to zdecydowanie dobry ruch, gdyż w wejściu do jaskini pojawił się wilki, wąski pysk. Jednak potwór, który nie mógł być prawdziwą istotą, nie mógł się zmieścić w wąskim przejściu. Mimo to, nie zatrzymałam się. Biegłam wciąż dalej, zagłębiając się w ciemną otchłań. Kilka nietoperzy wisiało u sufitu, więc starałam się zachowywać jak najciszej. Ze stropu kapała woda. Gdy pokonałam pewien odcinek drogi zobaczyłam światło. Nie miałam innego wyjścia - po prostu musiałam iść dalej. Gdy doszłam do źródła światła, oniemiałam z zachwytu. Była to taka jakby wapienna komnata. O środku znajdowało się jezioro, które błyszczało tysiącem odcieni niebieskiego. Było tam nieziemsko piękne i kuszące... Po prostu musiałam tam wejść. Powoli, jedna za drugą, stawiała nogi podchodząc do wody. Podniosłam przednią, prawą nogę i dotknęłam powierzchni wody, tworząc małe okręgi. Nagle woda przestała świecić, a dookoła zapanowały egipskie ciemności. Coś wyskoczyło z wody, rozchlapując wokół wrzącą wodę. Kilka kropel spadło na mnie, powodując niemożliwy ból. Postać stała przede mną, a woda skapywała z jej ciała, wydając cichy dźwięk przy spotkaniu z wapiennym podłożem.
-Hallo? - zapytałam, choć nie wiedziałam konkretnie, dlaczego.
Przy ścianach pojawiły się płonące pochodnie. Przez moje ciało przebiegł dreszcz strachu. Z żarzących się kawałków drewna swój wzrok skierowałam na przybysza z wody. Z nieukrywanym zdziwieniem i przerażeniem odkryłam, iż był to koń. A tak właściwie, byłby to koń, gdyby nie łuski, które pokrywały jego ciało, zamiast sierści. Przełknęłam ślinę. Przybysz patrzył na mnie swoimi oczami, o nie naturalnym szmaragdowym kolorze. Uśmiechną się, przez co było doskonale widać, iż kąciki jego pyska znajdują się tuż przy policzku. Zaostrzone zęby błyszczały w mrocznym blasku pochodni.
- Naruszyłaś moje królestwo. Teraz musisz iść ze mną - powiedział łusko-koń.
- Aaale...
Koń z jeziora nie czekał, aż zakończę swoją wypowiedź. Podszedł do mnie i popchnął w stronę wody. Zanurzyłam się w gorącej, jak diabli, wodzie. Chciałam wypłynąć na powierzchnię, jednak stwór trzymał mnie za nogę. Szarpałam nogą, aż wreszcie wydobyłam ją z mocnego uścisku potwora. Wypłynęłam na powierzchnię, po czym, łapczywie łapiąc oddech, zaczęłam uciekać przez wyjście z drugiej strony komnaty. Przy wyjściu drogę zasłoniły mi pochodnie, jednak biegłam tak szybko, że zostały one brutalnie wyrwane ze ściany. Mimo bólu, który mącił w głowie pędziłam najszybciej jak mogłam. Przyśpieszyłam jeszcze dodatkowo, gdy zobaczyłam blask u wylotu skalno-wapiennego więzienia. Wyszłam na półkę skalną. Pode mną znajdowało się tylko kilka wysokich iglastych drzew, oraz nieskończone połacie kamieni, układających się w wysokie stosy, tak wysokie, że z pewnością były nazwane górami. Usłyszałam za sobą Wściekłe kłapanie mokrych kopyt o podłoże, oraz przyśpieszony oddech. Skuliłam się, bezradna. Nagle księżyc zaczął świecić coraz bardziej i bardziej. Nagle oślepiło mnie jasne światło. Zamknęłam oczy. Gdy je otworzyłam nie znajdowałam się już wysoko na skalistym pustkowiu. Był to las, taki jak ten rosnący obok miejsca postoju stada. Zza drzew widać było śpiące postacie, które z całą pewnością były członkami klanu. Na niebie, wśród jasnych gwiazd lśnił pięknym blaskiem księżyc.
- Dziękuję - wyszeptałam, po czym zeszłam do reszty.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Wpisz komentarz. Dziękujemy za opinię!