Strony

23.10.2017

Od Khonkha do Yatgaar "Spokojne popołudnie"

Po powrocie do klanu Yatgaar oddaliła się w swoją stronę. Postanowiłem więcej się jej nie narzucać i zostawić ją, przynajmniej na razie, samą sobie. W końcu tego najbardziej pragnęła. Nie mając lepszego zajęcia, mogłem w spokoju przyglądać się i oceniać zmiany, jakie zaprowadziła w świecie jesień. Każdemu krokowi towarzyszył szelest opadłych liści. Część z nich wyglądała niezwykle kolorowo, ale niektóre były już zadeptane i przesiąknięte wilgocią. Obserwując zachodzące dokoła zmiany, można zacząć myśleć, iż śmierć jest piękna. Przynajmniej w przypadku różnokolorowych, obumarłych liści. Wszyscy zachwycają się ich barwami, ale najczęściej zapominają, iż jest to spowodowane właśnie ich śmiercią. Odgoniłem od siebie te myśli, krytykując siebie w duchu za to, że tak często ostatnio myślę o śmierci, choć na szczęście nie o swojej. Spojrzałem w niebo, które od kilku dni bez żadnych zmian pozostawało tak samo zachmurzone. Widać było, iż jesień w pełni zadomowiła się już w Mongolii. Zaczęło pomału zmierzchać, poszukałem więc miejsca, gdzie znajdowało się jeszcze trochę trawy. Moją "kolację" umiliła mi jeszcze rozmowa z Marabell. Noc miała być chłodna, dlatego wszyscy zebrali się dziś razem. Zauważyłem jednak, że Yatgaar, mimo iż stanęła znacznie bliżej członków klanu niż zazwyczaj, nadal pozostawała z boku. Po chwili namysłu podszedłem do niej. Nic do siebie nie mówiliśmy. Każde z nas powoli odpływało w swój senny świat, gdy wtem do moich uszu dotarł dziwny dźwięk. Nim zdążyłem cokolwiek zrobić, Yatgaar wpatrywała się już w coś znajdującego się kilka metrów niżej. Podążyłem wzrokiem za jej spojrzeniem...
<Yatgaar? Mam swoje podejrzenia, ale nie chcę ci się wtrącać w paradę XD>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Wpisz komentarz. Dziękujemy za opinię!