Strony

7.10.2017

Od Khoknha do Yatgaar "Tarapaty"

W duchu przyznałem Yatgaar rację. Wielu z nas zachowywało się tak w dzieciństwie, ale już tego nie pamiętają albo przynajmniej udają. Zaczęliśmy kierować się w stronę skrawka lasu, o którym mówiła klacz. Gdy tam dotarliśmy, z niemałym trudem zaczęliśmy przedzierać się przez zarośla. Dorosły koń nie miał tutaj łatwo, ale źrebię raczej nie miałoby większych problemów z poruszaniem się. Wchodziliśmy w coraz gęstszy las.
- Myślisz, że mógłby się zapuścić jeszcze dalej?- klacz wyraziła swoje powątpiewanie. Już miałem jej odpowiedzieć, gdy wtem zamiast tego skupiłem swoją uwagę na specyficznym zapachu, który dotarł do moich nozdrzy. Nie miałem z nim co prawda do czynienie za wiele w ciągu mojego życia, ale bezbłędnie potrafiłem go rozpoznać. Z resztą zapach ten pozostał w pamięci każdego, kto poczuł go choć raz.
- Czujesz ten zapach?- zapytałem Yatgaar, by się upewnić.
- Chodzi ci o smród tego ludzkiego ścierwa?- odpowiedziała pytaniem na pytanie klacz. Tyle wystarczyło mi za potwierdzenie.
- Naszym obowiązkiem jest to sprawdzić. Musimy zobaczyć, ilu jest tutaj ludzi, gdzie są i po co?- powiedziałem. Yatgaar przytaknęła i zaczęliśmy kierować się w stronę, z której pochodził zapach. Staraliśmy zachowywać się jak najciszej. Wkrótce naszym oczom ukazała się mała polana, zewsząd otoczona gęstym lasem. Punkt dla nas, gdyż dzięki temu mogliśmy pozostać niezauważeni. Na jej środku paliło się ognisko, wokół którego siedziało czterech mężczyzn. Po drugiej stronie polany stały dwa przywiązane do drzewa konie, przy których kręciło się jeszcze dwoje ludzi. W oddali stała jakaś duża maszyna, do której zaglądał jeszcze jeden mężczyzna i dwie mniejsze. Czyli w sumie było ich siedmiu. Człowiek, który był w maszynie, po chwili z niej wyszedł, trzymając w dłoni jakąś puszkę i mając przewieszoną przez ramię broń. Stanął z drugiej strony maszyny i pochylił się nad czymś.
- Jeśli się nie obudzi, to dostaniesz niezły opie*dziel od szefa, Mike. To ty wpakowałeś w niego tyle tego gówna, że nawet dorosłego by powaliło- powiedział mężczyzna, po czym wyprostował się i podszedł do swoich towarzyszy przy ognisku.
- Wszyscy dostaniemy opie*dziel, jeśli nie sytuacja się nie poprawi. Jesteśmy tutaj od tygodnia, a dopiero wczoraj udało się nam złapać te dwie sztuki, a dziś tego małego. Oby tak dalej- odezwał się inny z mężczyzn. Ich rozmowa mocno mnie zaniepokoiła. Wtem tamte dwa konie zaczęły nerwowo się kręcić i oglądać dokoła. Prawdopodobnie one wyczuły już naszą obecność.
- Will, sprawdź co się tam z nimi dzieje- powiedział jeden z mężczyzn. Jakiś facet wstał i podszedł do koni. Posłałem Yatgaar spojrzenie mówiące: wycofujemy się. Klacz od razu zrozumiała, o co mi chodzi. Zaczęliśmy się powoli cofać. Wtem powietrze przeszył dźwięk łamiącej się gałęzi. Razem z Yatgaar wstrzymaliśmy oddechy. Obejrzałem się za siebie i spostrzegłem, że jeden z mężczyzn wpatruje się w tę część lasu, w której my się ukryliśmy.
- Coś tam jest! Łapać za broń!- zawołał, a wszyscy jego towarzysze rzucili się do większej z maszyn. My dwoje zaś czym prędzej zaczęliśmy uciekać. Szybko oddaliliśmy się od ludzi, przez co nieco zwolniliśmy, gdyż wiedzieliśmy, że nie zdołają nas już dogonić. Po jakimś czasie usłyszeliśmy za sobą dziwny warkot. Razem z Yatgaar odwróciliśmy głowy. Naszym oczom ukazało się dwoje ludzi, każde z nich siedziało na jednej z tych mniejszych maszyn. Jakimś cudem dzięki temu poruszali się znacznie szybciej. Razem z Yatgaar ponownie przyspieszyliśmy, gdyż ludzie ci dodatkowo mieli broń. Biegliśmy ile sił. Klacz była szybsza ode mnie, przez co wyprzedziła mnie o jakieś dwa metry. Po chwili do naszych uszu zaczęły dobiegać strzały. Nie wiem, ile ich usłyszałem. Wiem jedynie, że w pewnym momencie spostrzegłem, iż z nogi klaczy wystaje dziwne, różowe oznakowanie. Yatgaar nieco zwolniła, w końcu została zraniona. Już chciałem coś do niej krzyknąć, ale w tej samej chwili sam poczułem lekki ból. Ku mojemu zdziwieniu, nie był aż tak mocny. Właściwie mógłbym biec dalej, gdyby nie to, że nagle raptownie zaczęły mnie opuszczać wszystkie siły. Yatgaar zrównała się ze mną, gdyż żadne z nas już nie biegło. Ostatnie, co pamiętam, to jak klacz upada, a po chwili sam nie byłem już w stanie utrzymać się na nogach.
<Yatgaar? Wspólna niedola zbliża:3 I ci kłusownicy mówili właśnie o Kepperze, a te "maszyny" to dwa kłady i samochód>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Wpisz komentarz. Dziękujemy za opinię!