Tajemniczy kwiat w pełni ujawnił swe lecznicze właściwości, gdy na
horyzoncie pojawiła się mieniąca w bladych promieniach słońca tafla Eg.
Jego dotychczas nieskazitelnie białe płatki ubarwiły się krwią, która
niewielką strużką płynęła wzdłuż mojej nogi i zostawiała na ziemi
nieliczne ślady. Szybko poczułem także, że ból w łopatce staje się
słabszy, i chociaż rana wydawała mi się tak samo poważna jak w chwili
jej zadania to nie odczuwałem jej w już żaden sposób. Nie mniej jednak
bardziej, niż swoim zranieniem, martwiłem się teraz upadkiem Calipso.
Obserwując ją co jakiś czas, doszukiwałem się oznak, które świadczyłyby o
tym, że poczuła się gorzej, w końcu przeżyła paskudny upadek. Lecz
klacz albo zawzięła się by jako Przywódczyni nie okazywać cierpienia,
albo już jej ono nie dokuczało. To by wyjaśniało dlaczego nagle stała
się taka odprężona. Szła spokojnie, lekko podniósłszy głowę i witając
się z pozostałymi członkami stada, gdy dotarliśmy do domu. Krystal,
Relika, Forever i Italia zostały na miejscu by strzec terenów. Idąc za
przykładem większości, podszedłem do brzegu rzeki i zanurzyłem w nim
pysk. Woda była orzeźwiająco zimna. Piłem łapczywie, rozkoszując się
każdym łykiem oraz przy okazji nasłuchując rozmawiających w pobliżu mnie
Kallena, Calipso i Italię. Musieli mówić o ziołach, które przez
najbliższy czas ma stosować na swoje stłuczenia Calipso, gdyż co chwila
padały jakieś skomplikowane nazwy roślin.
- Jak do tego doszło? - usłyszałem pytanie w swoim kierunku. Podniosłem
wzrok, który nieomal od razu natknął się na Wiktora. Ogier patrzył na
mnie z uwagą, jednak ja nie miałem ochoty o niczym opowiadać, więc tylko
pokręciłem głową. W odpowiedzi uśmiechnął się lekko i odszedł w stronę
cienia rzucanego przez drzewa. Nie naciskał za co byłem mu wdzięczny.
Przeżywanie tego wszystkiego po raz kolejny nie było dla mnie niczym
przyjemnym.
Zapadł zmierzch, gdy stado zaczęło układać się do snu. Mimo przekonywań,
że tej nocy wyjątkowo wartę przejmie ktoś inny, Calipso jak miała w
zwyczaju, oddaliła się na swoje miejsce. Zajęło mi trochę czasu zanim
znalazłem wygodne miejsce, aczkolwiek w myślach wiedziałem, że na długo
go nie zajmę. Leżałem z zamkniętymi oczyma póki rozmowy nie ucichły, a w
zamian nie dobiegły mnie głośne, głębokie oddechy śpiących koni. Wtedy
podniosłem się, chyba najciszej jak potrafiłem i udałem się ścieżką,
którą nie tak dawno szła dereszowata klacz. Co jej mam powiedzieć kiedy
ją znajdę? Że mi na niej zależy? Prawdę?
[Calipso?]
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Wpisz komentarz. Dziękujemy za opinię!