Strony

31.07.2017

Od Calipso do Edwarda Malligins'a (F) - ,,Przeciwieństwa się przyciągają"

Stanęłam jak zwykle na swoim miejscu, w oddali od stada zbitego w ciasną grupę. Przy każdym najlżejszym ruchu odczuwałam ból w potłuczonym ciele, ale zelżał już. Przymknęłam powieki, jednak nie mogłam zasnąć. Spojrzałam w górę, na rozgwieżdżone niebo pozbawione chmur, z bladą tarczą księżyca w centrum. Jego światło oświetlało pogrążoną w mroku Mongolię, nadając jej jeszcze bardziej tajemniczy wyraz. Mogłabym na to patrzeć godzinami. Zadrżałam od chłodu nocy, który tu, na niewielkim wzgórzu, przesiąkał mnie do szpiku kości. Wtem usłyszałam za sobą czyjeś ciche kroki, jakby nie chciały zdradzić obecności ich właściciela. Obejrzałam się powoli ze strachem. Z ulgą ledwo dostrzegłam w ciemności sylwetkę karego ogiera i błysk w jego oku. Wyciągnęłam szyję w kierunku konia, by móc się przywitać. Poczułam na sobie ciepły oddech drugiej istoty, nieznany i kontrastujący z otaczającą nas temperaturą. Edward zaczerpnął powietrza i wyglądał, jakby chciał mi coś powiedzieć.
- Ciiii... - westchnęłam. Chyba porzucił ten zamiar. Na dziś wystarczy mi tego. Mamy jeszcze tyle czasu do stracenia... - uśmiechnęłam się niezauważalnie. Podszedł bliżej, i przystanął obok, wpatrując się w gwiazdy. Mój wzrok spoczął na nim. Nie potrafiłam określić tego, co czułam, gdy na niego patrzyłam. Z jednej strony mnie odpychał, a z drugiej przyciągał. Nie przyjaźnimy się...Więc jak to? Moje myśli znów biegły swoim własnym torem. Zakochałam się? - nie zdążyłam sobie odpowiedzieć na to dziwne pytanie, bowiem sen otulił mnie kruka skrzydłami.
~*~
Rano obudziłam się z bólem w łopatce. Prychnęłam, zaciskając zęby.
- Calipso? - spytał znajomy głos niedaleko mnie. Generał przyglądał mi się z niepokojem.
- To nic takiego. - uśmiechnęłam się, i wolno rozprostowywałam zdrętwiałe kończyny, przygotowując ciało do dalszej wędrówki. Szczyt Munku-Sardyk. Tam będziemy mogli ostatecznie wypocząć. Przez chwilę stanęło mi przed oczami wczorajsze pytanie, lecz szybko odepchnęłam je na bok. Chyba sprawy klanu są jednak ważniejsze...Wzdychając, ruszyłam w dół zbocza, by zjeść śniadanie, kiedy podeszli do mnie Relikta i Wiktor.
- Chodzi o to, że ja i Relikta chcielibyśmy zostać parą. - rzekł od razu ogier. podniosłam łeb i zaskoczona wpatrywałam się w nich. Zaraz...Czy naprawdę tego chcę? Skup się i przestań o TYM myśleć! Oszalałaś już? - ofuknęłam się w myślach.
-  Oczywiście, jeśli oboje tego chcecie, to życzę wam udanego związku. - odparłam.
- Dziękujemy. - powiedzieli z wdzięcznością i oddalili się. Zaraz potem podszedł do mnie kary koń. Zaczęłam skubać trawę. Kątem oka obserwowałam jego. Zamyślony wpatrywał się w ziemię. Po posiłku ogłosiłam zwyczajowo wyruszenie w dalszą drogę. Szliśmy obok siebie w milczeniu. Miłość... - nie potrafiłam przestać o tym myśleć. Czy może to być coś jeszcze silniejszego? 
Po kilku godzinach zarządziłam postój dla zmęczonych mięśni. Ból w łopatce znowu się wzmagał. Zaschło mi w gardle; nadstawiłam uszu, ale niczego nie usłyszałam w pobliżu. Weszłam więc głębiej w las, oddalając się od stada. Dopiero tu znalazłam niewielki strumyk. Zanurzyłam pysk najgłębiej jak mogłam w płytkim nurcie i zaczęłam łapczywie pochłaniać wodę. Po kilkunastu minutach podniosłam go, i rozejrzałam się dookoła. Długie gałęzie starej wierzby, ,,oplecione" małymi listkami położyły się na mojej szyi. Loci spojrzał na nie z dołu zazdrośnie. Szemrząca struga wody biegła dalej uparcie pod głazami, między mchem i paprociami. Westchnęłam, przyklękając na kwiecistym, białym dywanie. Wtedy w prześwicie pomiędzy drzewami pojawił się Ed. Słońce rzucało na jego sierść refleksy, kiedy szedł ku mnie. Wstałam, i nasze spojrzenia spotkały się. Edward... - nie mogłam ruszyć się z miejsca. Chciałam odejść, lecz wtedy harmonia tego momentu z pewnością by upadła. W końcu ogier stanął naprzeciwko mnie; pragnęłam, jednak nie wiedziałam, co mówić...
- Calipso... - powiedział cicho, wbijając wzrok w ziemię. Zrobiłam krok w jego stronę. Próbowałam powiedzieć to jakoś inaczej. Zakochałam się. Nagle jego wargi zetknęły się z moimi. Zaskoczona, zesztywniałam. Zdziwienie po chwili ustąpiło rozkoszy. Oddałam się temu uczuciu i odwzajemniłam gest. Kocham cię.
<Edward? Co ty na to? Masz może jakieś (anty)koncepcje? XD>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Wpisz komentarz. Dziękujemy za opinię!