Strony

14.06.2017

Od Nadiry do Shere Khana (S) - ,,Wicher zmian"

Musiałam przyznać, że Shere Khan zaskoczył mnie, wyznając, że stado wyruszyło na poszukiwania, gdy tylko zdali sobie sprawę z mojego zniknięcia. Nie spodziewałam się, że zmienią trasę tylko po to, żeby rozejrzeć się za pojedynczym osobnikiem. Byłam realistką i wiedziałam, że to nieopłacalne, chociaż myśląc o tym czułam wdzięczność. Nawet jeśli nie udało im się mnie znaleźć, sam fakt, że spróbowali mocno podniósł mnie na duchu. Tak samo jak to, że mogę znów być częścią klanu razem z Peril. Szczerze mówiąc obawiałam się reakcji przywódcy. Źrebię to pewien kłopot, może opóźniać pochód i trzeba będzie na nie uważać, a mimo to zgodził się, jakby była to najbardziej oczywista decyzja pod słońcem. Odetchnęłam z ulgą, posyłając karemu uśmiech.
- Dziękuję. Masz rację, ciąganie jej po lesie o tej porze to fatalny pomysł.
- Więc jak ma na imię nasza najmłodsza członkini? - zainteresował się, spoglądając na źrebię. Peril pod naporem jego spojrzenia onieśmieliła się i spuściła wzrok.
- Peril. Jest bardzo nieśmiała - wyjaśniłam zachowanie małej. Nie chciałam, by fryzyjczyk pomyślał, że się go boi, choć prawdę mówiąc były na to całkiem spore szanse. Od urodzenia przebywała tylko ze mną, nie poznając innych koni. W ciągu swojego króciutkiego życia zdążyła przeżyć już spotkanie z wilkami. Schyliłam się, by pokrzepiająco skubnąć jej króciutką grzywkę.
- Podnieś wzrok, kochanie. Nie ma się czego bać. Shere Khan nie jest zagrożeniem.
Mała niepewnie przestudiowała karego wzrokiem.
- Jesteś duży - skomentowała nieufnie w jego stronę - A ja jestem mała. Muszę na Ciebie uważać.
- Peril - zaczęłam, chcąc ją upomnieć, jednak ogier wtrącił się uprzejmie:
- Nie Nadiro, nie szkodzi. Peril jest bardzo mądra. To co duże, jest niebezpieczne. Będzie potrzebować czasu, żeby przekonać się, że może mi ufać.
Skinęłam głową, będąc pod wrażeniem jego wyrozumiałości. Zauważyłam, że Peril ziewa i odruchowo zrobiłam tu samo.
- Chyba pora na sen - zauważył Shere Khan - Odpocznijcie, ja będę czuwał.

Najpierw nie chciałam się na to zgodzić, ale po chwili doszłam do wniosku, że muszę wreszcie się wyspać, żeby nie stracić mleka i nie zwalniać pochodu. Odeszłam kawałek, żeby położyć się w miękkich mchach. Peril udała się w ślad za mną, kładąc się obok i wtulając w moje ciało.
- Mamusiu?
Przeszył mnie dreszcz. Nazywała mnie tak od niedawna i nie mogłam się do tego przyzwyczaić.
- Tak, skarbie?
- Zaśpiewasz?
Pokręciłam łbem z niedowierzaniem, jednak nie miałam serca jej odmówić, nawet jeśli trochę krępowałam się śpiewać przy Shere Khanie.

W oddali łąki, wejdźże do łóżka
Czeka tam na cię z trawy poduszka.
Skłoń na niej główkę, oczęta zmróż,
Rankiem zbudzi cię słońce, twój stróż.

Tu jest bezpiecznie, ciepło jest tu,
Stokrotki polne zaradzą złu.
Najsłodsza mara tu ziszcza się...

Nim zdołałam dokończyć refren zorientowałam się, że Peril zasnęła. Uśmiechnęłam się więc i niedługo potem ułożyłam łeb na ziemi, by pójść w jej ślady.

Kiedy się obudziłam, zorientowałam się, że małej przy mnie nie ma. Panikując, odruchowo poderwałam się na nogi, jednak kiedy omiotłam zagajnik spojrzeniem, zauważyłam, że jest parę metrów dalej, skradając się od tyłu do Shere Khana, który spokojnie skubał trawę. Nie wiedząc, co Peril zamierza zrobić, chciałam ją powstrzymać, ale wtedy zauważyłam, że ogier śledzi ją spojrzeniem, doskonale zdając sobie sprawę z jej obecności. Udawał nieświadomego, nie chcąc psuć jej zabawy, a na moim pysku zakwitł uśmiech. Stałam więc w miejscu obserwując ich. Gdy źróbka była parę kroków od od ogiera, skoczyła do przodu, łapiąc go za ogon i pociągając lekko. Potem jak najszybciej uciekła, ponownie chowając się pod moim brzuchem. Zaśmiałam się, bo fryz bardzo wiarygodnie odegrał zaskoczonego, rozglądając się dookoła.
- Co to było? - zapytał, spoglądając podejrzliwie w moją stronę - Nadira, to Ty?
Wybuchnęłam jeszcze głośniejszym śmiechem, kręcąc głową na nie. Spojrzał więc na Peril, mrużąc ślepia i wydając swój osąd.
- I co mam teraz z Tobą zrobić, hmm? - ruszył w naszą stronę. Biała schowała łeb za moją nogą, licząc na ochronę, jednak ja odstąpiłam na krok. chcąc by sama zmierzyła się z przywódcą. Ta jednak ponownie schowała się pode mną, najwyraźniej jeszcze zbyt wystraszona. Kary pokręcił głową z rozbawieniem.
- Pora wracać - oznajmił. Przytaknęłam mu i po chwili ruszyliśmy w drogę powrotną.

<Shere Khan?>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Wpisz komentarz. Dziękujemy za opinię!