Nie byłam za bardzo zadowolona z tego, że wylądowałam w nocy sam na sam z obcym ogierem. Chociaż z drugiej strony... mogło być ciekawie albo przynajmniej zabawnie.
Położyłam się w jaskini, kładąc łeb na kamieniu. Picasso krążył gdzieś niedaleko mnie. Jego kroki odbijały się echem w jaskini.
– Możesz się położyć? – syknęłam, podnosząc łeb i szukając wzrokiem ogiera. – Jesteś głośno.
W odpowiedzi usłyszałam jedynie ciche huknięcie, które było oznaką, że Picasso wreszcie się położył.
Zamknęłam oczy, próbując usnąć.
– Co zrobimy, jeśli stado oddali się bez nas? – Usłyszałam cichy głos.
– Będziemy iść za nim. Mamy jakiś wybór? – odparłam i odwróciłam się tyłem do ogiera.
W jaskini panowała cisza. Sprawiła ona, że szybko udało mi się usnąć, mimo że cały czas myślałam o klanie, który mógł nas teraz szukać.
Obudziłam się w samym środku nocy. Szybko spostrzegłam, że nie ma Picassa. Ani obok mnie, ani na zewnątrz, co szybko sprawdziłam. Wyszed? A może... coś tu jest i porwało go, kiedy spałam?
Nagle usłyszałam kroki, które sprawiły, że kamień spadł mi z serca.
– Znalazłem korytarz w jaskini – powiedział z nutką dumy w głosie.
– Dlaczego mi nie mówiłeś, że gdzieś idziesz?! – krzyknęłam, ale on mnie uciszył.
– Chodź za mną.
<Picasso?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Wpisz komentarz. Dziękujemy za opinię!