Stałam wciąż, odprowadzając wzrokiem tabun koni oddalający się w przeciwną stronę. Wkrótce na jego miejscu została czarna kreska horyzontu, dzieląca błękitny firmament nieba i płaskie przestrzenie stepu porośnięte wysoką trawą. Uzyskałam pewność, że nowi sojusznicy zawrócili z naszych terenów, a tym samym dotrzymali słowa. Całe szczęście, że wszystko zakończyło się pokojowo. Przynajmniej na razie nie musimy się obawiać ataku ze strony Klanu Mroźnej Duszy. Odetchnęłam z ulgą, po czym zarządziłam postój niedaleko od obszaru naszego spotkania. Na dodatek nowa religia, też mi coś! Położyłam się w cieniu jednego z pobliskich drzew, o rozłożystej, choć nisko położonej koronie. Listki tej rośliny były okrągłe, ostro zakończone na czubku. Między nimi rozkwitały drobne, białe kwiaty z jasno-żółtymi, cienkimi paskami na płatkach. Klan pasł się niedaleko, ale ja nie miała na to ochoty. Relikta rozmawiała o czymś z Wiktorem. Zamknęłam oczy, wsłuchując się w odgłosy natury. Można zobaczyć to, czego nie widać. - pomyślałam. Wtem usłyszałam tuż obok siebie głuche klapnięcie; uniosłam nagle powieki, drgając, lecz po chwili spojrzałam na kary pysk Edwarda.
- Przestraszyłem cię? - rzekł z uśmiechem.
- Nie. - odparłam spokojnie. Poczułam się zmęczona po całym tym dniu. Oparłam głowę na nogach, machając ogonem by odgonić natrętne muchy. Postanowiłam zapytać ogiera o jedną rzecz, aby mieć pewność, że i stado na tym skorzystało. I dla przerwania milczenia. Jest on też generałem i najemnikiem, moim znajomym.
- Myślisz, że to była dobra decyzja?
<Edward Malligins? Masz już:)>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Wpisz komentarz. Dziękujemy za opinię!