Iris była najwyraźniej zadowolona z obrotu sprawy, czego nie można było powiedzieć o Amigo. Wszyscy, którzy słyszeli jej słowa, wybuchli śmiechem. Ogier opuścił głowę, jakby chciał w ten sposób stać się niewidzialnym albo zapaść się pod ziemię. Sam nie wiedziałem, co bym zrobił na jego miejscu.
- Coś się stało?- spytałem, gdy tylko udało mi się opanować śmiech po występie Iris. Zdziwiło mnie też, że klacz nie przyszła tu za nim.
- Nie, po prostu nieświadomie pomogłeś mi się pozbyć niechcianego towarzystwa. Możemy udawać, że rozmawiamy?- powiedział koń.
- Przecież rozmawiamy- odparłem, zaczynając rozumieć, o co mu chodzi.
- Tak, tak, ale w razie czego, to jest bardzo poważna rozmowa, przy której ona nie mogła nam towarzyszyć- mówiąc to, Amigo z irytacją wskazał głową klacz. Iris zaś, gdy tylko spostrzegła, że ogier patrzy w jej stronę, od razu uśmiechnęła się tak szeroko, iż zdziwiło mnie, że nie rozerwała sobie przy tym pyska.
- Teraz rozumiem. Wesoło z nią masz- zaśmiałem się.
- Dla ciebie to zabawne, ale ja tego dłużej nie wytrzymam- powiedział Amigo z doskonale słyszalną w głosie irytacją.
- Musisz znaleźć jakiś sposób na zniechęcenie jej.
- Ale jaki? Na Iris nic nie działa- odparł koń z rezygnacją opuszczając głowę.
- Wiesz, możesz ostatecznie sprzedać jej jakąś bajkę o nieszczęśliwej miłości albo powiedzieć, że masz już ukochaną, tylko się gdzieś zawieruszyła- zaproponowałem.
- Zawieruszyła? To znaczy?
- Na przykład zostaliście rozdzieleni przez ludzi lub wilki. Musisz coś wymyślić albo inaczej możesz już szykować pierścionek zaręczynowy i planować datę ożenku- powiedziałem.
<Amigo?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Wpisz komentarz. Dziękujemy za opinię!