Strony

5.03.2017

Od Nadiry do Shere Khana (S)

Miałam to do siebie, że lubiłam się chować. Był to mój nawyk z okresu, kiedy rodzice jeszcze żyli - razem szukaliśmy kryjówek przed drapieżnikami, bezpiecznego strategicznie miejsca, w którym będziemy dobrze osłonięci i na pierwszy rzut oka niewykrywalni.
Ten uroczy zakątek upatrzyłam sobie już pierwszego dnia w klanie. Spełniał wszystkie wymogi - z trzech stron zamknięty przez nurt rzeki, a z jednej ciągiem krzewów. Prowadziła do niego ścieżka usłana gałęziami, więc gdyby ktoś się zbliżał nie mogłabym tego nie usłyszeć, niezależnie od faktu, czy byłby to odgłos przeprawiania się przez wodę, czy trzask gałęzi. Czułam się tu zatem stosunkowo bezpiecznie i jakby tego było mało, mogłam nie tylko zaspokoić głód, ale także ugasić pragnienie.
W spokoju skubałam świeżą trawę, od czasu do czasu przecinając powietrze ogonem i odpędzając od siebie pierwsze owady, kiedy doszedł mnie trzask gałązek na ścieżce. Po krokach poznałam, że osobnik jej duży, więc odrobinę panikując, wcisnęłam się w zarośla. Nieznacznie mnie podrapały, ale nie zwracałam na to uwagi, bo w przypadku walki skończyłabym dużo, dużo gorzej.
Na szczęście moim oczom ukazała się potężna sylwetka fryza, mojego przywódcy. Poczułam ulgę, ale tylko na chwilę, bo już potem zastanawiałam się, jak właściwie się teraz zachować. Jeśli wyjdę, może pomyśleć, że go śledziłam... A jeszcze tego mi tylko brakowało.
Niespodziewanie jedna z gałązek ukuła mnie w oko, więc syknęłam, instynktownie szarpnąwszy głową, przez co zwróciłam na siebie uwagę karego. Westchnęłam i nie mając już wyjścia, powoli wyszłam mu na spotkanie, cała w liściach i gałązkach.
- "Świetnie Nadira, doskonale prezentujesz się przed przywódcą" - mruknęłam do siebie w myślach. Gdzieniegdzie było widać, że białą sierść zdobią niewielkie kropelki krwi.
- Jestem Nadira - mimo wszystko odpowiedziałam na pytanie Shere Khana, nawet jeśli nie miałam śmiałości na niego spojrzeć.
- Też nie sądziłam, że ktoś tu przyjdzie. Powinnam... Powinnam sobie pójść?
Dopiero teraz obarczyłam go niepewnym spojrzeniem. Co prawda pierwsza odkryłam to miejsce, ale on był głową klanu i byłam gotowa mu je odstąpić. Czasami przerażało mnie, jak bardzo nie potrafię się zachować. Nigdy nie byłam w stadzie. Nie obcym. Z mamą i tatą wszystko było przecież inaczej. Byli rodziną, nie musiałam zastanawiać się, co jest stosowne, a co nie, co mi wolno, a czego nie.
Cofnęłam uszy i przybrałam uległą postawę. Tak na wszelki wypadek, jakby nie patrzeć, był ode mnie sporo większy i nie chciałam jakikolwiek mu podpaść.

<Shere Khan?>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Wpisz komentarz. Dziękujemy za opinię!