Strony

7.03.2017

Od Fretki do Calipso (F)

A jednak bogom nadal nie jestem obojętna. Ha! Wzniosłam oczy ku górze, w duszy dziękując tym, którzy sprawują nade mną pieczę. Szłam ze spuszczonym łbem za innymi końmi, którzy patrzyli na mnie z politowaniem.
– Przepraszam za to, co się stało. – Usłyszałam głos Calipso.
Podniosłam łeb i spojrzałam na nią. Zdawała się być bardzo przejęta całą sprawą. Może zachowałam się lekkomyślnie, ale bez przesady! Wina leży też po jej stronie, bo nie zauważyła, że jeden z członków jej klanu się odłączył. Skoro sama nie daje sobie rady, powinna chociaż wyznaczyć kogoś, kto pilnowałby koni na tyłach.
– Wybaczam – odparłam.
Calipso popatrzyła na mnie ze zdziwieniem. Nie wiem, czego się po mnie spodziewała. Może oczekiwała czegoś w stylu ,,to moja wina, przepraszam" albo ,,nic się nie stało, zresztą to wyszystko przeze mnie"?
– Następnym razem bądź bardziej ostrożna – powiedziała, próbując zdobyć się na obojętny ton głosu, co nie bardzo jej się udało. – Tutaj jest niebezpiecznie i musimy trzymać się razem.
– Wiem – obruszyłam się. – Ech, nie traktuj mnie jak niedojdę. To już więcej się nie powtórzy – zapewniłam.
– Mam nadzieję. – Uśmiechnęła się, a całe jej rozdrażnienie zdawało się zniknąć w ciągu kilku sekund.
Odwzajemniłam uśmiech, jednak mój był o wiele bardziej chłodny i wymuszony. Calipso odwróciła się, zostawiając mnie samą.
– Poczekaj chwilę – zawołałam za nią. Popatrzyła na mnie spod przymrużonych powiek, oczekując pewnie jakiegoś inteligentnego pytania. – Kiedy postój?
– Nie teraz – odparła. – Mówiłam, że jest niebezpiecznie.
Kiedy to powiedziała, podszedł do nas kolejny koń, upominając się o to samo, a później kolejny i następny. Calipso westchnęła ciężko i skręciła, oddalając się od domów.
– Skoro jesteście aż tak zmęczeni...
Podążyliśmy za nią.
>Calipso? Coś ciekawego wydarzy się w czasie postoju?<

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Wpisz komentarz. Dziękujemy za opinię!