Wiktor czuł się już znacznie lepiej, ale wolałam mieć go na oku. Tak na wszelki wypadek.
Ogier starał się nadążyć za klanem. Po chwili zaczął zwalniać. Oddech
miał świszczący i przyspieszony. Ja również zwolniłam, przyglądając mu
się ukradkiem. Odkaszlnął i położył się, próbując złapać oddech. Dusił
się.
Puściłam się biegiem do przodu, po drodze popychając i przewracając kilka koni.
– Hej, stójcie! – zawołałam, kiedy członkowie klanu zaczęli mnie wyprzedzać, utrudniając dostanie się do Calipso.
Przywódczyni spiorunowała mnie wzrokiem myśląc, że znowu nie nadążam za klanem.
– Trzeba pomóc Wiktorowi – wysapałam i łbem wskazałam za siebie.
Calipso ruszyła w tamtą stronę, torując sobie drogę między tymi, którzy zgromadzili się wokół Wiktora.
>Calipso?<
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Wpisz komentarz. Dziękujemy za opinię!