- Nie trzeba. Poradzę sobie.-odparłam pewnym tonem, skupiając całą uwagę na wykonywanej czynności. Ten ogier dołączył do nas wczoraj wraz ze swoim bratem, ale nie byłam w stanie stwierdzić którym z nich jest. Było mi trochę wstyd nie znać czyjegoś imienia, ale w końcu nikt nie potrafiłby spamiętać imion wszystkich członków klanu. Przez chwilę panowała cisza, przerywana grzebaniem moich kopyt w krzakach i silniejszymi oraz słabszymi porywami wiatru, rozwiewającymi moją grzywę. Wtedy koń odezwał się ponownie:
- A czego dokładnie poszukujesz?-spytał z zaciekawieniem, choć nieco cichszym tonem. Kątem oka wciąż czujnie obserwowałam stado, pasące się w cieniu rosnących przy brzegu drzew, niedaleko skarpy gdzie rosło najwięcej pożywienia.
- Niczego ważnego. Rośliny.-mruknęłam. Nie do końca było to prawdą. Ostatnim razem nad Eg, na wiosnę, poznałam pewien kwiat, drobny, niepozorny, lecz piękny. Teraz nie mając nic lepszego do roboty postanowiłam go poszukać. Grzywka opadała mi nieco na oczy, ale mogłam stwierdzić że przybysz nadal tu jest. Po kilku minutach bezskutecznych poszukiwań powstrzymałam się od radosnego westchnięcia, kiedy między młodymi paprociami ujrzałam znajomą łodyżkę pnącą się odważnie do góry. Gdy je rozchyliłam, rozczarowałam się mimo uroku białego kwiatu z niebieskimi żyłkami na płatkach i jasno-żółtym środkiem. Skądś z zakamarków pamięci dobył się źrebięcy śmiech, i Burunduk wplatający w moją krótką grzywę uroczy, biały kwiat. Skrzywiłam się, odsuwając natychmiast głowę od kwiatu. Ogier podszedł w moją stronę lekko zdziwiony, ale cofnęłam się parę kroków w bok. Wtem przyszło mi do głowy pytanie:
- A może ty czegoś potrzebujesz?
<Sottome? :3>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Wpisz komentarz. Dziękujemy za opinię!