To znowu się stało, ten sen, nie daje mi spokoju. Męczy mnie, a tak się staram robić wszystko by być jak najlepszym partnerem i ojcem. Czy to da mi kiedyś spokój? Nie chciała tego i dobrze o tym wiem. Nie kocha mnie. Ona na pewno mnie nie kocha, udaje tak samo jak ja. Jak można kochać kogoś takiego jak ja? Nie można! Po prostu nie można! Kim ja jestem? Zwyrodnialcem jakimś. Naćpanym zwyrolem znęcającym się nad kimś naprawdę kochanym i dobrym. Cierpię. Cierpiałem i widocznie będę cierpieć z powodu wyrzutów sumienia. To tak bardzo przeszkadza w miłości, której... nie ma. Starałam się, a ona? Ona gdzieś jest, na dnie i wyjść nie chce. Mówię jej słodko, prawię komplementy, a nawet... dotykam. Beznamiętnie to wychodzi, dla mnie przynajmniej. Widać miłość, której nie ma. Ślepi my wszyscy jesteśmy, aktorami życia bezuczuciowego. Gramy w to niczym źrebięta w berka. Raz jest dobrze, później już giniemy pod ciężarem swoich myśli. Umieramy niczym kwiat w upalne dni. Wody. Ja potrzebuję wody, spokojnej, kojącej, chłodnej... oh, takiej wody... jak... ona?
Obudziłem się. Widząc, że Forever jeszcze nie śpi, domyśliłem się, że mnie to znowu przerosło.
– Miałeś koszmary, prawda? – zapytała, na co jedynie skinąłem głową. Zapadła cisza.
– Nie wiem czy to najlepszy pomysł... być ze sobą. – posmutniałem, bardzo, bo wiem, że nie powinna tego słuchać. Komu mam to jednak powiedzieć jak nie jej?
– Nie mów tak. Nie gniewam się przecież za to co było, a teraz spójrz... – popatrzyła na swój brzuch i delikatnie posmyrała go chrapami. Ja zrobiłem to samo, po czym się uśmiechnąłem.
– Kocham Cię i nawet nie wiesz jak bardzo się nie mogę ciebie doczekać. – wyszeptałem do brzuszka, tak, by moja ukochana też słyszała.
<Forever?>
Brak komentarzy
Prześlij komentarz
Wpisz komentarz. Dziękujemy za opinię!