Strony

20.02.2020

Od Maliah do Noctema "Pierwszy raz"

- Gdyby twój kolega umiał się jakkolwiek bronić, to by nie zginał — w głosie Noctema można było wyczuć oschłość. Moją głowę znów zalała fala wspomnień powodujących smutek, żal i tęsknotę. Opuściłam głowę z bezradności i zaczęłam przyglądać się ziemi, a raczej śniegowi, którym była pokryta. Gdzieś tam, w moim domu, u ludzi nigdy nie widziałam go w takiej ilości. Zawsze miałam ciepłe miejsce do spania i mojego ukochanego przyjaciela, Touchy’ego, w sąsiednim boksie. Gdy byłam smutna, zawsze wiedział jak mnie pocieszyć. Ale czekajcie. Czy ja znowu nie nazwałam stajni moim domem? Owszem, była nim, ale teraz czekało mnie zupełnie nowe życie. Może według wszystkich było ono dużo lepsze, ale ja byłam do niego sceptycznie nastawiona. Niby wolność, ale podczas mojej samotnej wędrówki tęskniłam za swoim boksem, dostatkiem jedzenia i wszystkim, co musiałam zostawić za sobą.
- Przepraszam - z bolesnego zamyślenia wyrwał mnie cichy głos Noctema. Zdobyłam się na uśmiech i ponownie wbiłam wzrok w miecz. Nadal nie pojmowałam, po co walczyć, ale jak już wspominałam, nie wiedziałam nic o wolnym życiu i wolałam nie kwestionować tego, co mówią ci, którzy żyją tu od dłuższego czasu.
Miecz był jeden, więc ogier wytłumaczył mi, na czym będzie polegał nasz wspólny trening. On miał wymachiwać mieczem, a moim zadaniem było unikanie ostrza.
- Spokojnie, będę uważał, żeby nie zrobić ci krzywdy — dodał Noctem, gdy zobaczył wahanie w moich oczach. Zamachnął się mieczem, a ja odruchowo odskoczyłam. Nie zastanawiałam się w ogóle co zrobić, poszło jakoś automatycznie, co bardzo mnie zdziwiło. Domyślałam się, że na razie poziom trudności był dość niski, mimo tego myślałam, że ten pierwszy raz będzie trudniejszy.
Gniadosz zamachnął się jeszcze kilka razy, a ja za każdym razem, bez problemu unikałam ostrza. Po chwili zauważyłam, że ciosy stają się szybsze, co zdecydowanie zwiększało trudność zadania. Zaczęłam się trochę gubić, ale cały czas udawało mi się unikać dotknięcia bronią. Minęło jeszcze trochę czasu i ogier wyraźnie zmienił prędkość miecza. Trochę się bałam, że mimo zapewnień, Noctem nie zdoła wyhamować broni, ale postanowiłam nie okazywać tego po sobie i z jeszcze większym zacięciem kontynuowałam ćwiczenie. Na początku nie sprawiało mi to większego problemu, jednak później, po wpływem zmęczenia, zaczęłam się trochę gubić. W końcu poczułam dotknięcie zimnego ostrza na szyi.
- Nawet nieźle jak na konia, który w życiu nie widział miecza - Noctem uśmiechnął się zachęcająco. - Jednak to dopiero początek i musisz się jeszcze wiele nauczyć.
- Dzięki, że poświęciłeś mi czas - zdawałam sobie sprawę, że ogier wcale nie musiał tego robić i w zasadzie ten trening nie przyniósł mu nic. W końcu już dawno miał za sobą poziom, na którym obecnie jestem. - Może pomóc ci w twoim treningu? - spytałam, choć nie wiedziałam, do czego mogłabym się przydać.
- Nie trzeba - gniadosz delikatnie pokiwał głową. - Poza tym chyba trochę się już zmęczyłaś - dodał.
- Jak widać, unikanie miecza to nie jest moja specjalność - zaśmiałam się cicho. - A skoro już koniec treningu to może pójdziemy się przejść?

<Noctem? Przepraszam za takie opóźnienie, ale ostatnio nie miałam głowy do pisania>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Wpisz komentarz. Dziękujemy za opinię!