Strony

12.09.2019

Od Mint do Tanga "Deszcz przed burzą" 16+



Niebo wydawało się być niezmąconą przez obecne wydarzenia przestrzenią, roztaczając przed nami rdzawo- różowe chmury, skłębione prawie jak gałęzie myśli w moim umyśle. Wiał cichy wiatr, zdający się rozrywać moje bębenki na miliony kawałków, mimo swojej fałszywej mocy ukojenia. Biało- czerwona ciecz spływała po mojej kończynie, drażniąc rozległą ranę, razem z łzami, które zdawały się wypalać ogniste dziury w moich policzkach. Powinny już dawno zamienić się w kupkę popiołu, może wraz moją atrakcyjnością zniknęłyby problemy. Ból psychiczny tym razem nie ustępował temu fizycznemu, związanemu z bolącą nogą, Oba dobrały się w idealny dla siebie związek, który podtrzymywała chęć zadawania cierpienia. Byłam w pułapce, tym razem nie tylko w takiej z formą więzienia swoich własnych emocji. Moja prezentacja jednak nie ucierpiała tak bardzo, ponieważ mechanizm obronny mojego umysłu zrealizował swój plan, rozluźniając moje ciało. Był jak głos rozsądku, każący zachować pozory. Coś podpowiedziało mi, że wszyscy wokół będą wypowiadali się kwestiami, będącymi lustrzanym odbiciem moich wyrzutów sumienia i nie ma sensu próbować szukać pomocy. A wciąż nie chciałam uwierzyć, że ten cały film rozgrywany przede mną to fragment mojego marnego żywota. Czułam się sparaliżowana, nie mogąc zareagować w żaden sposób, a moja dusza szykowała się do opuszczenia ciała, aby uniknąć katuszy, podczas pierwszego spotkania członka z pochwą. Szok coraz bardziej zamrażał moje mięśnie, a jedyne i nieliczne myśli były zlepkiem słów bez konkretnego znaczenia. Chwilę później leżałam już na trawie ciężko dysząc i nie mogąc powstrzymać łkania. Targały mną chaotyczne emocje- smutek, złość, wstyd przed całym światem. Wstydziłam się swojej zniszczonej intymności. Martwej godności. Braku odpowiedniej reakcji. Wraz ze wzrastającym podnieceniem i zaangażowaniem Tanga, wrastał poziom mojego obrzydzenia. Czułam jak ginę gdzieś pomiędzy jego kopytami, zatapiając się w jego cieniu, w nadziei, że zgubi mój tułów w ten sposób. Z mojego pyska wydostał się zduszony krzyk, podobny bardziej do jęknięcia. Najbardziej przerażała mnie moja bezradność, choć nawet i z tego w tamtym momencie nie zdawałam sobie świadomości. Coś kazało mi wierzyć, że jestem na przegranej pozycji, nie podając uzasadnienia. Wiedziałam, że odpowiednie słowo na całą sytuację długo nie odważy się poruszyć moich strun głosowych. W końcu napastnik oddalił się od mojej sylwetki, mówiąc coś niezrozumiałego i pozostawiając mnie samą w dziurze w mózgu, poplątanych ze sobą myśli oraz wyrzutów sumienia, które i tak miały być deszczem przed burzą... Mogłam w ogóle nie podążać wtedy za Tangiem.
<Tan? Możesz coś opisać ze swojej strony jak chcesz> 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Wpisz komentarz. Dziękujemy za opinię!