Strony

22.08.2019

Od Mint do Shiregta „Arystokrackich snów”


Obserwowałam z uwagą sylwetki Shiregta i Mivany nieprzejmujących się zupełnie pojęciem chłodnego dystansu i przestrzeni osobistej. Dół i góra obrazu zaczęły się rozmazywać i zlewać w biało-zieloną plamę, zmuszając mnie do nieznacznego ruchu głowy. Coś kazało mi przecisnąć się przez tłum i podejść bliżej, gdyby jednak moje oczy widziały obrazek stworzony jedynie z fałszu. Poczuć ciała innych kopytnych zebranych na ceremonii. Przenieść swoje myśli do rzeczywistości. Porzucić ostatnie marzenia, które mi zostały. Wyrzec się miłości do reszty. Moje kończyny zaczęły szybko napełniać się watą, topiąc się niczym resztki tegorocznego śniegu. Krzyk zamarł mi w gardle, kiedy obserwowałam ostatnie ich czyny przed ostatnim dowodem ich z pewnością cudownej miłości. Dojrzały już Shiregt, pozwolił sobie zasmakować ust kolejnej damy, tym samym zabijając moją ostatnią nadzieję. Tak, jakże dobry i kochany wodzu najlepiej pokażesz swoją dojrzałość, porzucając pierwszą miłość, która przecież nigdy nie jest udana. W końcu tylko głupi tworzą związki z takich 'zauroczeń'. Otumaniony przez uczucie gniadosz, wyglądał jak przyklejony najmocniejszym klejem. Widocznie w całym swoim szaleństwie pokochał nie tylko Mivanę, chyba że to tylko „jego wargi odmówiły mu posłuszeństwa” wiążąc się z żywicą najbliższego drzewa. Skoro jako świta lubi się błyszczeć, to chyba bursztynek na ustach jej nie zaszkodzi. "Zmienił się"- to jedyne co przebiegło mi wtedy przez myśli. Nie był już nieporadnym źrebakiem, w którym ciężko było się nie dopatrzyć słodyczy. Stał się dorosłym Shiregtem z Dynastii Albachów. Choć cholernie źle to brzmi w obliczu obecnych wydarzeń... chciał się zmienić i mógł. Miał takie samo prawo do tego, jak każda inna żywa istota. Ale nie był już dawnym sobą. Nie był czarującym, inteligentnym ogierem, który umiał zachować spokój w każdej sytuacji. Impulsywność i chaotyczne decyzje być może nie malują zbyt kolorowego obrazu wodza, ale rzadko kiedy rzeczywistość maluje cokolwiek dobrego. Mógł sprawić, że moje oczy napełnią się gorzkimi łzami. Mógł rozerwać moje ledwo sklejone serce na miliony kawałków. I tak nic mu już do tego. W końcu część członków stada, pragnąc pogratulować nowej parze, zebrała się wokół nich niczym muchy latem. Prychnęłam, przyglądając się entuzjazmowi tej grupy. Niektórzy tylko mechanicznie wykonują polecenie „życz im miłego”, czasem nie mając świadomości, jak to jest kochać i być kochanym. Nie to im zarzucałam. Zarzucałam im błysk fałszywości w oczach, mimo iż ich postawa mówiła co innego. Nawet takiej pary mi żal, kiedy przed obliczem dwóch kopytnych z całą odwagą stawały inne, wylewając z siebie potok kłamstw "jak to bardzo się cieszą". W końcu dopchałam się do owej dwójki, mając okazję ilustrować ich ciała z bliska. Na język weszły mi niepochlebne słowa, kiedy tylko stanęłam oślepiona blaskiem ich sierści. W końcu jednak i je udało mi się przełknąć, przepychając je do gardła i dławiąc się ich ostrością. Koncentrując chłodne spojrzenie na gniadoszu, wydusiłam tylko:
-Arystokrackich snów, Shiregcie. Myślę jednak, że będzie miłe, jeśli twoja gwiazda poświeci ci nie tylko po zachodzie słońca i wykaże się czymś innym niż fizycznością anorektyczki pragnącej być tym jedynym ideałem. Wszystkiego dobrego na nowej drodze życia.
W tym momencie skumulowane emocje zaczęły przeciążać mój umysł w takim stopniu, że byłam w stanie jedynie odwrócić się i puścić się przed siebie. Nie dbając o nic, to właśnie zrobiłam.
<Shi? No teraz to się nie wykręcisz, zresztą obiecałaś, że przy weselu wrócisz do tego wątku xD> 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Wpisz komentarz. Dziękujemy za opinię!