Strony

5.06.2019

Od Arrow'a- seria treningowa #1

Otworzyłem oczy, niemal oślepiony jasnymi promieniami słońca. Rozejrzałem się i ze zdziwieniem spostrzegłem, iż nie ma obok mnie Eriny. Na początku trochę się wystraszyłem, ale potem kazałem się sobie uspokoić. W końcu mogła po prostu gdzieś na chwilę pójść. Faktycznie, wróciła po kilku minutach.
-Gdzie byłaś?-spytałem po przywitaniu się.
-Poszłam się przejść-odparła klacz.
-Dlaczego mnie nie obudziłaś? Poszedłbym z tobą-powiedziałem.
-Za słodko spałeś-skomentowała moja partnerka. Na tym nasza wymiana zdań na temat jej spaceru się skończyła. Rozmawialiśmy jeszcze trochę, po czym przeszkodził nam jakiś koń, a dokładnie klacz. Streszczając wszystko, okazało się, że jeden z członków grupy zwiadowczej wpadł w ludzką pułapkę i potrzebuje pomocy, a ja jestem jedynym wolnym medykiem, nie licząc Eriny. Ona miała co prawda nieco większe doświadczenie, ale wolałem, aby w obecnym stanie się tym nie zajmowała. Udałem się więc za, jak się okazało, Mindy, na miejsce wypadku. Po drodze zgarnąłem jedynie rzeczy, które, według mnie, mogłyby mi się przydać.
-Witaj, przyszedłem ci pomóc. Nie będę ukrywał, nie za ciekawie to wygląda. Ale zrobimy, co możemy-powiedziałem, widząc, że jego przednia prawa noga jest przebita jakimś metalowym prętem i mocno krwawi. Na szczęście jednak obce ciało nie było zbyt duże.
-Zabandażuję to teraz tak, żeby pręt nie wypadł i nic nie uszkodził. Kiedy wrócimy do stada, usunę go i dam ci coś na ból oraz zapobiegającego zakażeniu. W najlepszym wypadku poleżysz co najmniej kilka dni, w najgorszym parę miesięcy.
-Parę miesięcy?!-zawołał koń.
-To i tak chyba niewielka cena za możliwość chodzenia? Tym bardziej, że niewielkie kroki będziesz mógł pewnie stawiać już po kilku dniach, tylko będziesz też musiał oszczędzać się-wyjaśniłem. Następnie zrobiłem tak, jak zaplanowałem. Po powrocie do stada należało przystąpić do usuwania pręta. I tu nastąpił problem. Nie mogłem tego zrobić, a jeśli bym się z nim siłował, sprawiłbym mojemu pacjentowi zbyt wiele bólu. Sprawa nie wyglądała za ciekawie, obce ciało powinno zostać usunięte sprawnie i szybko, aby nic więcej nie uszkodzić. W końcu jednak mi się to udało. Zabandażowałem dobrze ranę, użyłem ziół mających specjalnie właściwości, powstrzymujących zakażenia i niwelujących krwawienie. Następnie towarzyszyłem pacjentowi, dopóki nie zmienił mnie Zee. Po tym mogłem wrócić do swojej partnerki.
-Coś ci jest? Co się stało?-zapytała na mój widok. Od razu zauważyła, że coś mnie martwi.
-Zdałem sobie dziś sprawę, w jak złej jestem formie-odparłem.
-W sensie?-dopytywała klacz. Streściłem jej cały przebieg wydarzeń.-Jak zwykle dramatyzujesz-podsumowała.
-Wcale nie. Przecież jak źrebaki przyjdą na świat, to będą chciały się bawić, dokazywać!-zawołałem.
-A i ty chcesz dokazywać i w ten sposób się zabić?-spytała Erina.
-Nie musisz mi przypominać o tym, jaki jestem zepsuty-odparłem, po czym odwróciłem się i odszedłem, ignorując to, że klacz chciała jeszcze ze mną porozmawiać. Opuściłem klan, a po jakimś czasie i Erina poddała się i przestała za mną iść. Poszedłem prosto nad jezioro. Stanąłem nad nim i ze złością uderzyłem w taflę wody, po czym straciłem równowagę, przewróciłem się i wylądowałem w jeziorze.
-Czemu ja muszę taki być?!-zawołałem ze złością, starając się wstać. Rzadko skarżyłem się na swoją chorobę, ale to nie oznaczało, że w ogóle się nią nie przejmowałem. Ponownie skupiłem się na jeziorze. Woda, a właściwie jezioro, było dla mnie niemal symbolicznym miejscem. Tutaj poznałem Erinę, tutaj zostaliśmy parą. To było moje jedyne, szczęśliwe miejsce... Chwila! Nagle mnie olśniło. Wpadłem na pewien pomysł i poczułem w sobie nową moc, umożliwiającą mi zrealizowanie go. Wstałem niemal od razu i wszedłem do wody. Przecież w wodzie o wiele trudniej się przewrócić, poza tym pływanie pomaga na układ ruchu, a do tego to też jakiś trening. Same zalety, dlaczego ja wcześniej na to nie wpadłem?! Pływałem w jeziorze jak najdłużej, aż do wieczora. Mimo zmęczenia kontynuowałem trening, bo tylko to mi pozostało. Mogłem w końcu, ćwicząc, pozbyć się całej złości, zrozumieć parę spraw, ochłonąć i jednocześnie wzmocnić swoją kondycję. Kilka razy moje kopyto napotkało jakiś ostrzejszy kamień i przez to parokrotnie się zraniłem, jednak mimo pieczenia nie zwróciłem na to większej uwagi. Liczył się dla mnie tylko trening, bo pierwszy raz w życiu mogłem trenować i to było piękne. Wątpię, czy zrozumie to ktoś, kto zawsze mógł biegać, skakać i brać udział w każdej zabawie. W końcu jednak zapadł zmierzch, woda się ochłodziła, a ja nie mogłem tego dłużej ignorować, chyba że bardzo chciałem zachorować i umrzeć. Radość tak bardzo mnie rozpierała, że na początku chciałem wrócić do klanu biegiem, ale szybko porzuciłem ten pomysł przy pierwszym upadku. Mimo to jednak nie poddałem się całkowicie i drogę do stada pokonałem dość wolnym kłusem. Moje tempo było niemal ślimacze i parę razy mimo wszystko się potykałem, ale jakoś dałem radę. Po powrocie zostało mi już tylko jedno, a mianowicie, przeprosić moją partnerkę, którą zdenerwowałem i bezpodstawnie źle potraktowałem, bo miałem zły humor z powodu tego, iż mam kiepską kondycję. Trochę mi zajęło, nim ją odnalazłem.
-Erina, ja chciałem cię bardzo, ale to bardzo przeprosić i błagać o wybaczenie, o ile taki idiota jak ja zasługuje na nie od ciebie-powiedziałem. Klacz przez chwilę przypatrywała mi się uważnie i z powagą.
-Nie wiem, o jakim idiocie mówisz, mój ty mądralo, ale możesz mu przekazać, że dawno mu już wybaczyłam. I że też przepraszam-odparła moja partnerka, po czy uśmiechnęła się lekko.
-Nie masz za co. To wszystko to wyłącznie moja wina-powiedziałem.
-Już nie rób z siebie takiego zła wcielonego, co tylko kłótnie wywołuje-skomentowała, po czym podeszła do mnie.
-Ale to prawda-odparłem.
-No już, nie wymyślaj. Bo się denerwuję, jak tak mówisz, a razem ze mną dziecko-powiedziała Erina, jednocześnie zamykając mi tymi słowami usta. Przytuliliśmy się do siebie i nasz konflikt został ostatecznie zażegnany.

2 komentarze:

  1. Moje wkurzenie (żeby nie przeklinać): NO ARROW ROBI SE SERIĘ TRENINGOWĄ A CO Z MOIM *wali w ekran* OPEM NA PONAD 1200 SŁÓW NA KTÓRE MIAŁ MI ODPISAĆ???

    OdpowiedzUsuń
  2. Spokojnie, odpiszę pewnie dzisiaj, nie zabijaj mnie jeszcze XD

    OdpowiedzUsuń

Wpisz komentarz. Dziękujemy za opinię!