Biegłam akurat koło lasu. Usłyszałam pewną rozmowę. Postanowiłam podsłuchać ją trochę. To Mondream rozmawiała z Zee.
- Jestem już zbyt duży na to, żeby cię przytulać co chwilkę! - krzyczał Zee.
- Ale przecież możesz mnie przytulić ostatni raz? - powiedziała Mondream. Zee przekręcił oczami.
- Ile jeszcze będzie tych ostatnich razów? - spytał lekko poddenerwowany ogier. Jednak po chwili przytulił mamę.
Raz już podsłuchiwałam ich dwójkę. Zee miał koszmar. Koszmar o tym, jak zabijam jego matkę. Nie lubiłam Mondream, dlatego zabiłam jej matkę. Ten koszmar podsunął mi pewien pomysł...
***Jakiś czas później***
Wzięłam moją broń z miejsca ostatniego morderstwa. Było to zamordowanie Gwiazdy. Szybko podeszłam do miejsca, gdzie ostatnio leżała Mondream i jej głupi i wkurzający syn. Jej nie wkurzał. Tylko mnie. Miałam szczęście, bo akurat Zee sobie poszedł, a Mondream poszła napić się z jeziora Chirgis. Tak przynajmniej pokazywały ślady... Bez namysłu poszłam za śladami z bronią w pysku. Wyskoczyłam z krzaków, W ostatniej chwili zauważyłam, że tam wcale nie ma Mondream, tylko Lea. Nie zdążyłam nic zrobić. Wbiłam jej nóż w plecy. Ale tak dosłownie. Mondream była w krzakach. Ugryzła mnie w nogę. Wyjęłam szybko nóż. Dostała w pysk. Nie była to poważna rana. Ona dalej próbowała coś zrobić, ale była w pułapce. Szybko odcięłam jej ucho. Rozejrzała się. Pewnie przy okazji dostała w oko... Następnym razem dostała już w zamierzone miejsce - szyję. Bardzo się zmęczyłam. Miałam dość walk na dziś. Nagle usłyszałam szelest krzaków. Jakby ktoś tam był...
<Miv? Hie hie, w nocy=złej jakości>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Wpisz komentarz. Dziękujemy za opinię!