Strony

30.05.2019

Od Arrow'a do Eriny "Wątpliwości"

Po...tym wszystkim...sam nie wiedziałem, co mam do końca myśleć. Jakiś czas temu zdałem sobie sprawę, że moje uczucia do klaczy znacznie przewyższają te "przyjacielskie". Biłem się z myślami, czy jej o tym powiedzieć, więc tym bardziej ucieszyłem się, gdy to ona zaczęła rozmowę i okazało się, że czuje do mnie to samo. Ale nie wiedziałem, czy dobrze postąpiłem. Czy to nie było za szybko? Czy nie wywarłem na niej za dużej presji? No i, czy wreszcie, poradzimy sobie jako ewentualni rodzice? Nigdy nie miałem ojca, nie wiem nawet za bardzo, co się z nim stało. Nie mam pojęcia, jak zajmować się źrebakiem, co robić. Mam traktować swoje dziecko jak moja matka mnie? Czy tak, jak traktowała moje siostry? Chociaż...pewnie muszę je traktować z czułością i miłością, jak Erinę. Ale czy to wystarczy?
-Halo, halo, ziemia do Arrow'a!-usłyszałem przy uchu wesoły głos klaczy. Dzięki temu otrząsnąłem się nieco i powróciłem myślami do obecnej sytuacji.-Od 5 minut razem idziemy i nic nie mówimy. Jesteś jakiś dziwnie zamyślony. O co chodzi?-spytała klacz, przyglądając mi się badawczo. Przez chwilę zastanawiałem się nad odpowiedzią, aż w końcu zdecydowałem się powiedzieć prawdę. W końcu, skoro się kochamy, nie ma sensu czegokolwiek przed sobą ukrywać, prawda?
-Bo widzisz...martwię się, jak to wszystko będzie teraz wyglądać-odparłem.
-Wszystko czyli co dokładnie?-zapytała Erina.
-No my, nasz źrebak...
-Albo źrebaki-przerwała mi klacz.
-Lepiej nie. Tacy niedoświadczeni rodzice jak my więcej niż jednemu źrebakowi mogą zapewnić niezłą traumę-odparłem. Byłem mocno zdenerwowany i sam nie do końca panowałem nad tym, co mówię. Wystraszyłem się, że Erina może mnie źle zrozumieć, więc posłałem jej lekki uśmiech, aby wiedziała, że to tylko nieśmieszny żart. Ona jednak odwzajemniła go, jak mi się zdawało, szczerze, a potem nawet krótko się zaśmiała.
-Jakoś damy radę. Arrow, więcej wiary w siebie! Najważniejsze, że się kochamy. I nie smuć się już, jesteś moim wiecznym optymistą, więc to ty powinieneś zawsze podnosić na duchu mnie, a nie na odwrót-odparła klacz.
-Ah, więc to tak? Wzięłaś mnie tylko po to, żebym podnosił cię na duchu?-zapytałem. Erina nic nie odpowiedziała, tylko się zaśmiała. Na spacerze zeszło nam jakieś pół dnia, aż w końcu zdecydowaliśmy się wrócić do klanu. Trochę dyskutowaliśmy o tym, czy o naszym związku należy kogoś wprost informować, ale w końcu uzgodniliśmy, że wyjaśnimy wszystko, o ile ktoś zapyta. Prędzej czy później pewnie zaczną się jakieś plotki i ktoś będzie chciał dowiedzieć się co i jak, mamy tutaj wielu ciekawskich plotkarzy. Stanęliśmy trochę na uboczu i zaczęliśmy skubać trawę. Przed zachodem słońca udaliśmy się na kolejny krótki spacer, aby we dwójkę podziwiać widok. Co dziwne, cały dzień nie spotkałem ani mojej matki, ani żadnej z sióstr, a je jednak chciałem poinformować o swoim szczęściu, ale wyglądało na to, że musi to trochę poczekać. Jednakże, kiedy wracaliśmy do klanu, wpadliśmy na Virginię.
-Cześć, siostro-powiedziałem do niej. Zaskoczona klacz zatrzymała się i niepewnie zwróciła w naszą stronę.
-Tak? O co chodzi?-spytała po chwili.
-O nic. To już nawet z siostrą pogadać o tak nie można jak się ją widzi?-spytałem.
-Nie widzę takiej potrzeby-powiedziała Virginia.
-A ty jak zwykle jesteś bardzo miła-wtrąciła ironicznie Erina. Moja siostra posłała jej złowrogie spojrzenie.
-Nikt cię nie pyta o zdanie na mój temat. Ale skoro już chciałeś pogadać, to śmiało, gadajmy o czymś-odparła klacz, po czym na jej pysku pojawił się uśmiech. Słowo daję, ani trochę nie rozumiem żadnej ze swoich sióstr.
-Erina i ja zostaliśmy parą-powiedziałem, z uśmiechem na pysku.
-O, to moje gratulacje!-zawołała Virginia, choć nie mogłem się oprzeć wrażeniu, że fakt ten jej specjalnie nie obszedł. Pogadaliśmy jeszcze trochę, po czym Virginia opuściła nas, mówiąc, że ma coś ważnego do załatwienia i musi nas niestety zostawić. My zaś zdecydowaliśmy się na spokojnie wrócić do klanu.
<Erina?>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Wpisz komentarz. Dziękujemy za opinię!