Strony

8.04.2019

Od Virginii do Halta "Ratunek niemożliwy"

Nie wiem jak długo stałam niczym sparaliżowana, zaskoczona tym wszystkim, co się przede mną dzieje. Mieszały się we mnie różne uczucia i w konsekwencji mój mózg nie był w stanie zareagować w żaden sensowny sposób. Dopiero słowa ogiera mnie otrzeźwiły. Ruszyłam jak najprędzej, nie oglądając się nawet za siebie. Słyszałam głos Halta oraz dziwaczne, przerażające krzyki ludzi, ale starałam się je ignorować. W końcu jednak ucichły, a potem całkowicie zniknęły, co oznaczało, że nikt mnie nie gonił. Zagrożenie znikło, a ja zaczęłam powoli opadać z sił. Teraz jednak mogłam na spokojnie przeanalizować sytuację. Nie wiedziałam wiele o ludziach, ale zdawałam sobie sprawę, że są niebezpieczni, dlatego musiałam coś zrobić. Nie żebym pałała szczególną sympatią do owego ogiera (w końcu praktycznie go nie znam) czy do klanu, ale jednak Halt pomógł mi, więc jakaś część mnie pragnęła mu się odwdzięczyć. Poza tym to, że gardziłam naszym stadem i jego...rodziną królewska nie oznaczało, że powinnam wszystkich, w tym siebie, narażać na niebezpieczeństwo. Mogłam zatem połączyć przyjemne z pożytecznym. Powinnam o wszystkim kogoś poinformować... Nie myślałam długo nad tym, komu mam to opowiedzieć. Kiedy dotarłam do klanu, mimo że odległość nie była aż tak daleka, czułam się, jakbym zaraz miała paść. Odnalazłam jednak dość szybko swoją siostrę, a ona wskazała mi miejsce pobytu naszej mamy. Na szybko wymyśliłam coś, żeby zbyć Risę i opowiedziałam wszystko swojej matce. Ta poparła moją decyzję i razem udałyśmy się, aby odszukać Shiregt'a. Kiedy już nam się to udało, ponownie wszystko opowiedziałam, tym razem w obecności władcy.
-To wszystko bardzo niepokojące. Trzeba będzie wysłać kilka koni, aby sprawdziły sytuację. Virginio, czy będziesz w stanie wskazać nam miejsce, gdzie to wszystko się działo?-spytał ogier.
-Przecież ona nawet nie jest dorosła! I ma się narażać?-zapytała moja mama. Przyznam szczerze, jej reakcja trochę mnie zaskoczyła.
-Masz rację, Vayolu, ale nie mamy innego wyjścia-odparł Shiregt.
-Nie ma problemu. Zaprowadzę was, ale mam to zrobić teraz?-spytałam. Zaczynało się już bowiem ściemniać.
-Myślę, że wbrew pozorom tak będzie najlepiej. Wieczorami ludzie odpoczywają i są mniej uważni. Wykorzystamy ten fakt w razie potrzeby-wyjaśnił ogier.
-Skoro tak...ale właściwie to jaką misję miał wykonać Halt?-zapytałam. Byłam tego naprawdę ciekawa, a nie było wcześniej okazji, żebym mogła zadać to pytanie.
-Zwyczajną. Sprawdzenie terenu-odparł władca. Byłam nieco zaskoczona tą odpowiedzią. Wyglądało na to, że ogier nie chciał zdradzić o niej za wiele i chciał udawać, że nie wie, o co chodzi. Czyli wyciągnięcie tych informacji z niego odpadało, bo byłoby to zbyt podejrzane. Nasza rozmowa dobiegła końca. Około pół godziny później kilka wybranych przez Shiregt'a koni, razem ze mną i moją matką miało wyruszyć do miejsca, gdzie Halt i ja spotkaliśmy ludzi. I może tak właśnie by się stało, gdyby nie pewna niepokojąca okoliczność. Do naszych uszu dotarło wilcze wycie, wielokrotne, dochodzące z bliska. Mieliśmy wiosnę, czyli porę roku, kiedy wiele zwierząt pragnęło porządnie pożywić się po zimowej głodówce. Shiregt odwołał naszą misję, widać jednak było, że jest to dla niego ciężkie. Musieliśmy oddalić się z obecnie zajmowanego miejsca, a najwcześniej na pomoc Haltowi mogliśmy wyruszyć dopiero w dzień.
<Halt? Żyjesz jeszcze tam u tych ludzi?>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Wpisz komentarz. Dziękujemy za opinię!