Strony

10.04.2019

Od Vayoli- Seria treningowa #2

Wytrzymałość i szybkość były już trochę podreperowane, więc przyszedł czas na siłę. Na początku znalazłam jakieś stare, zniszczone drzewo, które "pokonałam" paroma kopnięciami tylnych nóg. Taki przeciwnik jest dobry na rozgrzewkę-pomyślałam, po czym rozejrzałam się za czymś, co lepiej nadawałoby się do ćwiczeń. Znalazłam kolejne, tym razem po prostu młode drzewo, które zdecydowałam się rozwalić. Z tym już poszło mi trochę gorzej, ale w końcu dałam radę. Na sam koniec znalazłam kamień wielkości mniej-więcej mojej głowy, który zdecydowałam się spróbować przeturlać przez jak najdłuższy odcinek drogi. Później musiałam przerwać swój trening na kilka godzin, gdyż nie uśmiechała mi się praca w najgorszym i najgorętszym momencie dnia. Popołudniu biegiem udałam się nad jezioro, gdzie zażyłam krótkiej, ale przyjemnej kąpieli. Następnie zdecydowałam się przebiec jeszcze brzegiem, co powtórzyłam parokrotnie. Przed powrotem przystanęłam jedynie na chwilę, aby zlizać trochę soli z nadbrzeżnych skał. Kiedy miałam już wrócić do klanu, zauważyłam kilka opartych o siebie skał.Wyglądało to tak, że płaski kamień w połowie leżał na drugim, nieco mniejszym, a jego druga połowa znajdowała się w powietrzu. Zbliżyłam się, mając już pewien pomysł na kolejny trening. Oparłam się przednimi nogami o część kamienia unoszącą się w powietrzu i użyłam wszystkich sił, aby spróbować go przekrzywić na swoją stronę. Miało to zadziałać jak swego rodzaju waga albo raczej huśtawka. Ku mojemu zaskoczeniu, kamień wcale nie był taki lekki, jak mogłoby się wydawać (lub to ja nie byłam tak dobra, jak myślałam), ale w końcu mi się to udało. Spłaszczony kamień najpierw nieznacznie się przechylił, a następnie zsunął się powoli z drugiego głazu. Zrobiłam szybko odskok do tyłu, aby przypadkiem nie nie zostać zranioną, gdyby ów kamień potoczył się kawałek dalej. Uznałam, że to naprawdę dobry sposób na ćwiczenia i postanowiłam spróbować jeszcze raz. Poszukałam wzrokiem podobnie ułożonych głazów, ale nic nie znalazłam. Postanowiłam więc samemu interweniować. Odszukałam kamień, który najlepiej nadawał się do tego, co chciałam zrobić. W tym celu wskoczyłam na niewielkie, kamieniste wzniesienie. Przetoczyłam go nad sam brzeg górki, po czym zrzuciłam z niej. Manewr wykonałam jeszcze kilka razy, po czym uznałam, że na dziś mogę już dać sobie spokój. Nie odmówiłam jedynie wieczornej kąpieli w jeziorze, po której, tak jak dzień wcześniej, jak najszybciej udałam się do klanu.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Wpisz komentarz. Dziękujemy za opinię!