Strony

2.04.2019

Od Halta do Virginii „Cena za Virginię”

Już od jakiegoś czasu obserwowałem czarno-białą stylwetkę przechadzającą się kilkanaście metrów przede mną. Gdy rozpoczęła rozmowę, byłem sceptycznie nastawiony, jednak gdy zapytała o moje zadanie, spojrzałem na nią, i choć w duchu byłem mocno poirytowany, mój pysk nie wyrażał żadnych emocji.
-Gdybyś miała znać szczegóły tej misji, Shiregt napewno by Ci o nich opowiedział. - odparłem z kwaśnym uśmiechem.
Klaczka tupnęła nieznacznie nogą na znak tego, iż moja odpowiedź nie była dla niej zaspakająca. Jednak szybko okiełznała negatywne emocje, a z jej pyska popłynęły kolejne słowa.
-Jaka to misja? Co musisz zrobić? - posypały się pytania, których tak bardzo nie lubiłem.
-Możesz zadawać jedno pytanie, a nie dwa na raz? - wycedziłem.
-Serio? Na prawdę tak robię? - odparła z lekkim zdziwieniem Virginia.
Prychnąłem, i momentalnie ruszyłem kłusem, aby wyforsować się przed moją towarzyszkę. Nie wydając żadnego dźwięku biegłem łagodnie muskając kamienie kopytami, gdy po kilku sekundach stanąłem jak wryty. Powoli wyciągałem i wydychałem powietrze. Przez nikłą chwilę wyczułem dobrze znany mi zapach, jednak teraz nie mogłem znów go wyczuć. Ustawili się pod wiatr, jednak momentalnie zmienił kierunek, więc wyczułem ich zapach. Niewiarygodne, jak natura może pomagać i szkodzić. Podbiegłem bezgłośnie do Virginii, i niemal niesłyszalnie szepnąłem jej do ucha:
-Virginio, podążaj za mną najciszej jak możesz, i pod żadnym pozorem: nie oglądaj się.
Vi chciała zadać kolejne pytania, jednak szybko zrozumiała, że na pogaduszki przyjdzie jeszcze czas. Ruszyłem stępa, chcąc wycofać się w bezpieczną strefę rzadko rosnących drzew. Już miałem przekroczyć pierwszą linię krzewów, gdy z pomiędzy nich wyłonił się grot włóczni i ugodził mnie w pierś. Rana nie była zbyt głęboka, jednak pociekła z niej stuga gorącej krwi. Cofnąłem się szybko, zaskoczony, iż nie wyczułem zagrożenia. Wkrótce z zarośli wydostało się jeszcze dziewięciu dwunożnych, każdy uzbrojony. Atakują konie? Nie, to sprzeczne, oni na nich jeżdżą. Polują? Nie, nie jadają koniny. Przez chwilę zaparło mi dech. Oni łowią. Oni wyłapują nas, abyśmy im służyli. Zarżałem ostrzegawczo i stanąłem dęba. Ludzie okrążyli nas, zbliżając się powoli. Rozpocząłem szarżę, biegając od jednego napastnika do drugiego, rżąc dziko. Ranili mnie jeszcze kilka razy, raz w zad, raz w nogę, byleby tylko zatrzymać pędzącego na nich stróża. Po kilku szarżach kątem oka zauważyłem, iż jednemu z napastników wypadł drzewiec z rąk, więc skierowałem się w jego stronę i wymierzyłem mu celne kopnięcie. Mężczyzna z szeroko rozwartym oczami upadł na ziemię. Cios odebrał mu dech oraz połamał kilka żeber.
-Virginio, uciekaj! - krzyknąłem do klaczy, gdy ta stawiała opór przed ucieczką.
W końcu jednak przekonałem ją, aby odbiegła wystarczająco daleko, gdzie ludzie nie mogli jej skrzywdzić. Jest bezpieczna. Dotrze do klanu, a tam ją ochronią. Rozwścieczeni dwunożni zaczęli rzucać linami, na końcach których były szerokie pętle. Przez kilka minut udawało mi się przed nimi uciekać, jednak kiedyś musiało do tego dojść - jednemu się poszczęściło, pętla ścisnęła mnie za szyję. Zacząłem wierzgać, utrudniając innym ponowne zwycięstwo, jednak byłem już na przegranej pozycji. Kolejne lassa krępowały moje ruchy, aż do całego wyczerpania moich sił.
*pół godziny później*
Ruszyliśmy w drogę - dla nich zapewne powrotną, dla mnie wręcz przeciwnie. Nadal próbowałem się wyrywać, jednak bezskutecznie. Nie miałem siły dalej walczyć, choć wiedziałem, że muszę powrócić do klanu i ostrzec Shiregt’a, jak bardzo niebezpieczni są ludzie. Na razie jednak musiałem ze zwieszoną głową iść stępa razem z innymi.
-Halt, mogłeś uciec. Wiedziałeś o tym! - oskarżycielski ton instynktu wcale nie poprawiał sytuacji.
-Lecz za jaką cenę? Miałem oddać Virginię w łapy ludzi? - syknąłem.
-Za Virginię zapłaciłeś własną wolnością.
-Wolę stracić wolność, niż zawieść mój klan. Mam mu służyć, a częścią tego klanu była Vi. -odparłem stanowczo, kończąc dyskusję.

<Vi? Lubię zaskakujące wątki :*>

4 komentarze:

  1. Ależ w Mongolii jedzą koninę *) XD
    I baraninę chyba też.
    Pełen repertuar...

    OdpowiedzUsuń

Wpisz komentarz. Dziękujemy za opinię!