Strony

11.03.2019

Od Shiregt'a do Rose ,,Wiosenne poszukiwania"

Przeniosłem wzrok na stertę gałęzi. Wątpiłem raczej w to, że akurat one są pozostałością po szałasie. Środowisko zmienia się nieustannie, a od tamtych wydarzeń minęły lata. Myśl ta zniknęła równie prędko, jak się pojawiła. Nie był to czas na takie bezsensowne niuanse i przemyślenia. Słuchałem uważnie każdego słowa Rose, bowiem takie wyznanie mogło się już nie powtórzyć. Zdecydowała się opowiedzieć mi bolesną dla niej historię, co było sporym aktem zaufania z jej strony. Czy ja w ogóle na niego zasługuję?
— Urodziłaś się tutaj? - spytałem, spoglądając znów w oczy brudnokasztanowatej towarzyszce.
— Nie. - odparła klacz, kręcąc powoli głową. - Ale spędziłam tu większość dzieciństwa. Chociaż...chciałabym zobaczyć świat po raz pierwszy w takim urokliwym miejscu. Może nawet wszystko potoczyłoby się inaczej. - ponownie zapadła chwila ciszy. Właściwie te momenty w całej rozmowie były równie ważne, jak dialogi. Nie czułem jakoś potrzeby dopytywania o szczegóły. Wszystko się wyjaśni w swoim czasie. 
— Może czasami nie doceniamy swojego wkładu w historię... - mruknąłem, trochę do siebie - Aczkolwiek, nie da się przewidzieć wszystkiego.
— Tak myślisz? - rzekła cicho Rose. Było to raczej pytanie retoryczne, więc w milczeniu zrobiłem po prostu parę kroków w bok, by przyjrzeć się bliżej tegorocznym pączkom. Niemal wszystkie rozwijały się z dnia na dzień, w pośpiechu, by wykorzystać wiosenne, dogodne warunki. W niebie nad lasem powoli zyskiwała przewagę zieleń, a na ziemi plamy światła, hamowanego przez liście, robiły się coraz mniejsze i rzadsze. Klacz również się czemuś przyglądała, jednak z głową zadartą do góry.
— Zabawimy się? Mam pomysł. - oznajmiła nagle, na co zastrzygłem uszami. - Oczywiście, jeżeli masz czas... - dodała z odrobinę mniejszym entuzjazmem. Strzeliłem szybko oczami na prawo i lewo. Było dopiero wczesne popołudnie, a zmierzch nadciągał coraz później.
— Tak, o to nie musisz się martwić. Mów śmiało. - zachęciłem ją.
— A więc, ten, kto pierwszy znajdzie piętnaście oznak wiosny, wygrywa. - oświadczyła rozmówczyni, odganiając jakąś natrętną muchę, której śpieszyło się na zewnątrz. - Hah, jedną już nawet mam. - zaśmiała się krótko.
— To zaczynajmy. - odparłem z ,,wojowniczym" nastawieniem.
<Rose?>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Wpisz komentarz. Dziękujemy za opinię!