Strony

7.03.2019

Od Mivany do Khonkha ,,Dlaczego?!"

Ze smutkiem spojrzałam w niebo. Czarne, upstrzone jasnymi, migocącymi punkcikami było pełne piękna i temperamentu, a za razem tak spokojne. Wyraźny okrąg wisiał nad naszymi głowami, jako zwiastun nieuchronnej przemijalności i wspomnienie tych, których już nie ma. Otulona w ciemność nocy i chłód zimy czułam się na swój sposób bezpiecznie. Cisza, wynikająca z oddalenia od reszty klanu nie przeszkadzała mi, wręcz przeciwnie - dawała możliwość skupienia myśli. A tych miałam wiele. Próby zrozumienia dwóch tajemniczych spraw, moje relacje z innymi, wojna, która wydawała mi się nieuchronna. To wszystko okraszał jakoby cichy szept - Zatrzymaj się. Nie widzisz, jak się zmieniłaś? Kim zostałaś? Uśmiechnęłam się lekko, jednak nie było w tym wesołości, raczej coś na kształt melancholii.
- Rozmyślam, panie - powiedziałam prawie szeptem - Brak innych w tym pomaga.
- To chyba nie są zbyt wesołe przemyślenia.
- Chyba nie - westchnęłam. Kątem oka zauważyłam, że były władca zaczyna się powoli oddalać. Zapewne nie chciał mi przeszkadzać. Ja jednak poczułam, że potrzebuję rady i towarzystwa tego starszego ogiera.
- Jak to zrobiłeś, Wasza Miłość - odwróciłam głowę w jego stronę - Jak to zrobiłeś, że byłeś tak długo dobrym przywódcą, miałeś ciekawe życie, a w dodatku znalazłeś wierną, odwzajemnioną miłość, z którą wychowałeś świetne źrebaki - chciałam dodać ,,Oprócz Dantego", ale uznałam to za niestosowne, zwłaszcza, że nie spotkałam księcia od dłuższego czasu. Arab zatrzymał się i milcząco na mnie spojrzał.
- Moje życie wcale nie było tak usłane różami, jak to przedstawiłaś.
- Mam tego świadomość - odparłam, wciąż zachowując kamienny pysk. Nie, nie poddam się łatwo. Chcę wiedzieć, co takiego mają wszyscy inni, czego nie mam ja.
- Kiedy ma się szczęście i się nad nim pracuje... Można osiągnąć wiele.
- Pracując nad czymś? Tyle treningów, prób opanowania siebie i dążenia do perfekcji... Czyż to nie jest praca? Dlaczego zatem to wszystko, o co walczę od początku swego istnienia ucieka przede mną, przynosząc wrażenie, że zamiast zbliżać się do celu, oddalam się od niego? Co jest przyczyną tego, iż moje marzenia spełniają się innym, którzy nic nie robili w ich kierunku? - wyrzuciłam z siebie wszystkie swoje myśli. Nagle, bez wyrzutów sumienia - jeśli chce się odpowiedzi, trzeba odsłonić się choć trochę. Przestałam udawać. To wszystko stało się nagle tak przygniatające. A emocje, które odgrywałam mimiką i głosem... Dawały ulgę, dużo większą, niż niszczenie przypadkowych drzew.

<Kromczysław? Trochu kijowe, ale nie morduj>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Wpisz komentarz. Dziękujemy za opinię!