-To miłe, że tak się o mnie troszczysz-powiedziałam, posyłając klaczy przyjazny uśmiech.-A tak właściwie, co cię tak martwi?-dodałam.
-Mogłam się pospieszyć i wtedy może twoja rana nie byłaby tak poważna-wyjaśniła Vivian.
-Daj spokój. Niby jak miałaś się pospieszyć? Wyczarować kamień? Zresztą, spójrzmy na dobre strony tej sytuacji. Przynajmniej władca wysłał tam kogoś, aby sprawdził, czy nie ma inny pułapek-odparłam.
-Naprawdę?
-Tak, słyszałam, jak rozmawiał o tym z jakimś koniem-powiedziałam.
-To świetnie!-zawołała wyraźnie uradowana Vivian. Postanowiłam wykorzystać okazję, aby sprawdzić, czy nadawałaby się na członka frakcji. Musiałam wykorzystywać każdą okazję.
-Gdyby tylko wszystkie decyzje władców tego klanu był tak trafne-powiedziałam, po czym westchnęłam, aby dodać swojej wypowiedzi dramatyzmu.
-Nie rozumiem. O co ci chodzi?-zdziwiła się klacz.
-Prawda jest taka, że nie jestem przekonana co do nieomylności naszego władcy. A właściwie to nie tylko jego, ale i poprzednika Shiregt'a, Khonkha-zaczęłam, grzebiąc kopytem w ziemi. Chciałam, aby ta rozmowa wyglądała na zwykłą, koleżeńską pogawędkę, więc próbowałam odkopać sobie trochę czegoś, co nadawałoby się do zjedzenia. Na szczęście warstwa śniegu nie była jeszcze aż tak gruba, ale nie ułatwiał tego zadania zgromadzony pod nią lód. Tak jakby natura naumyślnie jednego dnia spowodowała ulewę, a drugiego obniżyła temperaturę i wywołała opady śniegu. Dzięki ci, matko naturo, która wiecznie dbasz o wszystkie swoje dzieci-pomyślałam z sarkazmem.
-Hmm...jestem w klanie od niedawna, ale...pewnie każdy popełnię błędy-odparła Vivian.
-Pewnie tak. Ale to nie usprawiedliwia bezpodstawnego okrucieństwa-powiedziałam. Klacz spojrzała na mnie, nie kryjąc zdziwienia.
-Nie lubię wojen. I nie uważam, że dobre było to, iż nasz klan stoczył ich już tak wiele. Myślę, że inne stada nie walczą tak często. Tylko coś w naszym klanie...albo w jego przywódcach musi sprawiać, że stale z kimś walczymy. Chociaż to tylko moje zdanie. Wierzę, że nasi władcy chcą dla nas jak najlepiej-ostatnie dwa zdania dodałam, aby nie wyjść na stuprocentową buntowniczkę. Nie chciałam nikogo niepokoić i robić wokół siebie szumu jakimiś wyssanymi z kopyta wieściami o zbrojnym powstaniu albo walce. Musiałam brzmieć jak członkini klanu, która jest wierna władcą, ale ma jedynie jakieś małe zarzuty w stosunku do nich.
<Vivian? Sorki, że dopiero teraz i że takie nijakie>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Wpisz komentarz. Dziękujemy za opinię!