-Widzę, że masz już swoje pociechy-powiedziała klacz. Zbliżyła się do nas. Zatrzymała się obok mnie i chyliła łeb, aby bliżej przyjrzeć się źrebiętom. Risa i Arrow cofnęli się, ale Virginia stała w miejscu i przypatrywała się zjawie.
-Przejdź do rzeczy. Mówiłaś, że znasz sposób na rozwiązanie moich problemów.
-Tak mówiłam?-spytała. Rzuciła mi przy tym zdziwione spojrzenie.
-Tak-odparłam, nawet nie starając się ukrywać swojego zniecierpliwienia.
-Cóż, tak się składa, że właśnie zamierzam to zrobić. To pomoże i tobie, i mi-powiedziała, prostując się.
-Zatem objaśnij mi swoją propozycję.
Zarzuciłam lekko grzywą, aby odgarnąć ją z oczu. Klacz okrążyła mnie i stanęła naprzeciwko mojej osoby.
-Mi i paru innym duszom nie dane było powrócić do Zaświatów. Choć nie powinnam, bardzo się z tego powodu cieszę. Chcę żyć, aby móc korzystać w pełni z wszelkich przyjemności. Tam, gdzie nigdy nie dociera słońce, wszystko traci swój sens. Robisz coś, co zawsze lubiłaś, ale nie czujesz z tego przyjemności. Beznadzieja, nuda, bezsens, ple, ple, ple, pustka. Ja chcę żyć i korzystać w pełni z radości życia! Chcę znowu poczuć smak świeżej trawy, jeszcze raz zobaczyć ulubione kwiaty rosnące na łące, śnieg! Tęsknię nawet za mongolskimi ulewami, suszami, za wszystkim! Chcę znów być uwielbiania przez wszystkich, uwodzona, pożądana!-Naavira jakby wpadła w trans i zaczęła swój monolog.
-Ale jak zamierzasz wrócić do życia? I co ja mam z tym wspólnego?-zapytałam. Źrebaki milczały, przysłuchując się jedynie naszej rozmowie.
-Nie chcesz ich. A przynajmniej nie wszystkich. Uważasz, że tamte dwie mogłyby ci się przydać, ale nie on-mówiąc to, zjawa wskazała łbem na mojego syna. "Mojego syna"-chyba nigdy się do tych słów nie przyzwyczaję.
-Po co ci on?-spytałam.
-Życie składa się z duszy i ciała. Ja mam duszę, ale brak mi ciała. A on jest mały, ma słabą wolę. Z łatwością mogłabym je przejąć. Oczywiście to byłoby tymczasowe. Później poszukałabym sobie idealnego ciała-powiedziała zjawa. Zaczęłam się zastanawiać nad jej słowami.- Oczywiście jeśli pomożesz mi znaleźć i potem nowe "lokum" dla mojej duszy, będziesz mogła liczyć na moje wsparcie-dodała.
-Mówiłaś, że jesteś egoistyczną duszą. Dlaczego więc chcesz mi pomóc?-spytałam. Nie udało mi się ukryć swojej podejrzliwości.
-Nie robiłabym tego, gdyby to nie dało nic i mi. Myślisz, że dlaczego biorę tylko twojego syna? Mogłabym sprawić, że zniknie cała trójka twoich pociech, a to oznaczałoby utratę wszystkich trzech kłopotów jednocześnie-odparła Naavira, po czym uśmiechnęła się lekko.
-Mogę powiedzieć, że nie zgodzę się na twoje warunki, jeśli nie weźmiesz całej trójki-odparłam.
-Mogę powiedzieć, że tego nie zrobię, a wtedy ty będziesz nadal miała swoje trzy kłopoty-powiedziała klacz. Uśmiech nie schodził z jej pyska.
-A wtedy ty będziesz musiała poszukać innego ciała.
-Jakoś to zniosę-odparła zjawa, unosząc dumnie głowę. Następnie odwróciła się w stronę jeziora.-Zgadzasz się, czy mam już sobie iść?-zapytała.
-Najpierw odpowiesz mi na nieco inne pytanie-powiedziałam. Naavira spojrzała na mnie zaskoczona.- Czy Jezioro Uws jest jakimś przejściem do świata umarłych?-spytałam. Klacz ponownie zaśmiała się.
-Nie, przecież mówiłam ci, że tam na pewno nie chcę wracać-powiedziała, gdy już się uspokoiła.
-A więc czemu stamtąd przybyłaś? I, jak mniemam, tam odejdziesz, jeśli się nie zgodzę?-zapytałam.
-Et capit unda-odparła Naavira.- Woda daje życie i je odbiera-dodała, widząc moją zaskoczoną minę.-To znaczy tyle, że jest ona granicą między światem żywych, a umarłych. A On nie może tam przebywać-wyjaśniła.
-Jaki on?-zdziwiłam się.
-Nie on, ale On. Ale to nie dotyczy ciebie. On interesuje się tylko umarłymi, a raczej ich duszami. Teraz dość już tych pytań. Zgadzasz się, czy nie?-zapytała Naavira, przybierając poważny wyraz twarzy. Odwróciłam się i spojrzałam na Arrowa, stojącego na samym końcu milczącej gromadki. Pomyślałam o swoich planach. O frakcji, o trudnościach z nią, o celach i o przyszłości. Risa i Virginia mogłyby się jakoś przydać, ale nie ta kaleka. Nie on. A poświęcając jego, mogłabym nawet zyskać potężnego pomocnika z zaświatów.
-Zgadzam się-powiedziałam. Naavira uśmiechnęła się i odwróciła z powrotem w moją stronę. Po chwili jednak uśmiech spełzł z jej twarzy. Jej przerażony wzrok spoczął na czymś za mną. Odwróciłam się i ujrzałam...ciemność.
~*~
Przede mną nie było nic, za mną nic, obok mnie też nic. Tylko pustka. Nagle jednak poczułam jakiś zimny powiew. Przeszedł mnie dreszcz. Powietrze przede mną zaczęła dziwnie falować i po chwili znikąd pojawił się przede mną kary koń.
-Kim ty jesteś?!-zawołałam.
-Mam różne imiona. To zależy od miejsca i czasu. Można jednak uznać, że jestem wysłannikiem śmierć-odparł koń.
-Wysłannikiem śmierci?-zdziwiłam się.
-Lub strażnikiem dusz, jeśli wolisz.
-Gdzie jesteśmy? I dlaczego?-zapytałam, rozglądając się na boki. Chciałam dostrzec cokolwiek oprócz tej wszechobecnej pustki.
-Podczas Halloween niektóre dusze mogą wrócić do świata żywych...
-Niektóre? Od czego to zależy?-spytałam, spoglądając z powrotem na mojego rozmówcę.
-Od tego jakie prowadziły życie i czy są w świecie żywych rzeczy lub osoby, do których mimo upływu lat i własnej śmierci są przywiązani. Naavira, którą poznałaś, kochała czerpać z życia przyjemności. To jej zamiłowanie było tak silne, że pozwoliło jej wrócić do świata żywych. Jednakże ona i kilka innych dusz nie zdołało wrócić, a moim zadaniem jest je wszystkie odnaleźć i sprowadzić z powrotem do Terra Autem Mortis, czyli Krainy Śmierci. Z Naavirą miałem duży problem, bo dobrze się ukrywała. Używała na przykład wody. Jako wysłannik śmierci mogę przebywać i w świecie żywych i w świecie umarłych. Jednak woda...woda stanowi świat na ich pograniczu. Zaś granicę tę przekroczyć mogą tylko umarli-powiedział.
-Nie za bardzo to wszystko rozumiem-odparłam.
-I bardzo dobrze. Mors intelligere sicut mortuus est-powiedział mój rozmówca.- Śmierć rozumie tylko umarły. Więc lepiej, żebyś nie zrozumiała jej w pełni za wcześnie-dodał.
-Dobrze zatem, ale nadal nie rozumiem, gdzie ja jestem i dlaczego? Co to wszystko ma ze mną wspólnego?-zapytałam.
-Naavira, jak już wspomniałem, nie chciała wracać. Jednakże gdy wyszła z wody, mogłem schwytać jej duszę i sprowadzić ją z powrotem do świata umarłych. Dlatego tak się mnie wystraszyła. I, aby mi to uniemożliwić, próbuje przejąć twoje ciało-odparł koń.
-Moje ciała?!-przeraziłam się.
-Tak. Twoje źrebięta...są jeszcze za młode. Śmierć nie zdążyła ich jeszcze ani trochę doświadczyć. Nie wiedzą, czym jest, nie były świadkami niczyjego odejścia. Dlatego też duszy kogoś nieżyjącego trudniej byłoby szybko przejąć ich ciało. Gdyby Naavira chciała to zrobić, nie zdążyła by w pełni przejąć kontroli nad ciałem, gdyż ja miałbym możliwość ją unieszkodliwić. Źrebięta są jeszcze słabe, dlatego mogę dość mocno ingerować w takich sytuacjach. Ta zasada została ustanowiona, aby zabezpieczyć życie przed śmiercią. Jednak ty...Naavira nie przejęła jeszcze kontroli nad twoim ciałem, ale ja nie mogę jej tego uniemożliwić. Tylko ty możesz to zrobić. Jeśli ci się nie uda, ona zdominuje twoją wolną wolę i przejmie kontrolę nad ciałem. Nigdy jej nie odzyskasz, aż do śmierci. Ponieważ jednak zostaniesz pozbawiona własnego ciała za życia, nie trafisz tam, gdzie inne dusze. Spędzisz wieczność w Nicości. To wnętrze twojego umysłu. Najskrytsze, najbardziej skrywanie przed światem. W porównaniu z Nicością jest jak łąka pełna kwiatów i zielonej trawy-powiedział koń, po czym nagle zniknął. Znowu zostałam sama. W mojej głowie kłębiło się mnóstwo myśli. Jak mam ją powstrzymać? Co to ma znaczyć? I po co w ogóle tutaj przyszłam? Nagle usłyszałam śmiech, dochodzący jednocześnie znikąd i z każdej strony. Rozpoznałam ten głos.
-Naavira, zostaw mnie w spokoju!-zawołałam.
-A jeśli nie? Co mi zrobisz? Nic!-ponowne usłyszałam śmiech.
-Nie pozwolę ci przejąć nad sobą kontroli!-krzyknęłam.
-Akurat. Złamię twoją wole i będziesz moja. Już po tobie-Naavira ponownie się zaśmiała, a ja poczułam się, jakbym gdzieś leciała. Po chwili przed moimi oczami pojawiło się dawne zapomniane przeze mnie wspomnienie. Moja matka tuli najpierw moją siostrę, potem mnie, aż nagle docierają do nas odgłosy walki. W tej samej chwili klacz odwraca się i ucieka. Mała ja staram się podnieść i biec za matką, ale nie wychodzi mi to. Nagle obraz się zmienia. Widzę Kirka i Vayolę, przedstawiają mi moją nową siostrę, Khairtai.
-Szkoda, że kochali ją bardziej od ciebie-odezwała się Naavira.
-Zamknij się i zostaw mnie!-zawołałam. Odpowiedziała mi jednak cisza. Potem pojawił się obraz mojej rozmowy z tamtym koniem...Później znowu moja rodzina, jakiś rodzinny spacer.
-Jak piąte koło u wozu-odezwała się ponownie Naavira, kiedy obraz zmienił się na jedną ze scen zabaw z mojego dzieciństwa.-Też bym nie chciała bawić się z kimś takim jak ty-dodała.
-Naavira, jeśli przejmiesz nade mną kontrolę, trafię do Nicości!-zawołałam.
-I? Nie obchodzi mnie, co się z tobą stanie. Ja chcę wrócić do życia-odparła zjawa. Potem znowu przed moimi oczyma pojawiło się kilka obrazów. Niektóre z nich przedstawiały moje wspomnienia zupełnie inaczej, niż je zapamiętałam. Domyśliłam się, że Naavira je zmianiała, aby łatwiej mnie złamać. Poczułam wściekłość. Najpierw odebrani mi szansę na normalny, szczęśliwy dom, z własną rodziną, potem miałam same trudności ze swoją frakcją, a teraz mam tak skończyć?! O nie! Nie, nie, nie, nie, nie, nie, nie, nie, nie, nie, nie, nie, nie, nie, nie, nie, nie, nie, nie, nie, nie, nie, nie, nie, nie, nie, nie, nie, nie, nie, nie, nie, nie, nie, nie, nie, nie, nie, nie, nie, nie, nie, nie, nie, nie, nie, nie, nie, nie, nie, nie, nie, nie, nie, nie, nie, nie, nie, nie, nie, nie, nie, nie, nie, nie, nie, nie, nie, nie, nie, nie, NIE! Nagle coś się zaczęło dziać. Poczułam, że wszystko wokół mnie jednocześnie wiruje, spada, rośnie i znika. Do moich uszu dotarł dziki wrzask Naaviry.
-Nieeeeee! Czemu masz jeszcze tyle siły?! Tyle własnej woli?! Jesteś nikim! NIKIM! Twoje ciało należy do mnie!-wołała.
-Mylisz się. To ty jesteś nikim! I trafisz tam, gdzie twoje miejsce!-zawołałam.
-Nie ma mowy! Nie wrócę tam! Nie oddam życia tak łatwo! Nie tym razem!
-Niestety, moja kochana, ale o tym ciele i jego życiu decyduję ja-powiedziałam z niemal stoickim spokojem. Poczułam się, jakby to wszystko wokół mnie nie działo się naprawdę. Jednocześnie czułam w sobie wielką moc. Mogłam wszystko.
~*~
Po chwili ocknęłam się w tym samym miejscu nad Jeziorem Uws. Naaviry nigdzie nie było widać. Obejrzałam się za siebie, ale zobaczyłam tylko trzy wpatrujące się we mnie z ciekawością i lekkim strachem głowy.
-Halo?! Naavira?! Tajemniczy wysłanniku śmierci?!-zawołałam, ale nikt mi nie odpowiedział. Uznałam więc, że mój były rozmówca musiał wypełnić swoje zadanie.
-Dzieci, ruszamy-powiedziałam, po czym zaczęłam iść.
-A dokąd, mamo?-zapytała Virginia.
-Do naszego klanu-odparłam.-Arrow, pośpiesz się. Nie zamierzam na ciebie czekać-dodałam, odwracając się w kierunku swojego syna. Chwilę później jednak ruszyłam w dalszą drogę.
KONIEC
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Wpisz komentarz. Dziękujemy za opinię!