Mama pozwoliła nam trochę odejść i się pobawić. Właściwie pozwalała nam na wiele, tłumacząc to tym, że chce, abyśmy byli samodzielni. Poza tym, jak czasem wspominała, nie zawsze miała czas i ochotę się nami zajmować. Arrow oczywiście chciał bawić się z nami. Nakrzyczałam na niego, że co on sobie wyobraża, że niby MY będziemy cokolwiek robić z NIM. Virginia jednak uśmiechnęła się dość tajemniczo, po czym zaproponowała zabawę w chowanego. Zgodziła się nawet szukać jako pierwsza. Chciałam zaprotestować, ale nim zdążyłam to zrobić moja siostra posłała mi spojrzenie jasno mówiące o tym, że nie zmieni zdania. Westchnęłam więc, zawiedziona tym, że nie uda nam się uwolnić od naszego brata. Zupełnie nie domyślałam się, co Virginia planuje! Kiedy zaczęła liczyć, niemal natychmiast pobiegłam poszukać sobie jakiejś dobrej kryjówki. W duchu śmiałam się z Arrow'a, który nie zdąży pewnie nawet odejść w porę od miejsca zbiórki. Po drodze co najmniej kilka razy się przecież przewróci. Zatem moje zdziwienie, kiedy okazało się, że Virginia to mnie odnalazła jako pierwszą i to już po kilku minutach, było ogromne!
-Idziemy stąd-powiedziała, a ja spojrzałam na nią zdziwiona.-Niech ten gamoń myśli, że bawimy się z nim w chowanego, a my po prostu sobie gdzieś pójdziemy. A potem powiemy, że nie mogłyśmy go znaleźć. Albo zapomniałyśmy o nim. O, albo powiemy mu prawdę, w końcu co on nas obchodzi-dodała moja siostra, po czym uśmiechnęła się, wyraźnie z siebie zadowolona.
-Virginia, ty jesteś genialna!-zawołałam.
-Wiem o tym-odparła klaczka. Razem udałyśmy się więc w poszukiwaniu czegoś...ciekawego. Po jakimś czasie weszłyśmy do lasu. Virginia przez swoją nieuwagę potknęła się o wystający korzeń i wylądowała na ziemi.
-Matko! Jaki idiota wymyślił korzenie?!-zawołała, nie kryjąc zdenerwowania.
-Pewnie jakiś skończony debil-odparłam.
-Właśnie to powiedziałam, tylko innymi słowami. Ale cieszę się, że podzielasz mój punkt widzenia-odparła moja siostra. Następnie podniosła się z ziemi i zaczęła otrzepywać ze śniegu.
-Proszę, proszę, a kogóż my tu mamy?-do moich uszu dotarł czyjś głos. Sądząc po minie Virginii, ona też go usłyszała. Rozejrzałam się niespokojna dookoła. Po chwili, nie mam pojęcia skąd, jakieś kilkanaście metrów od nas, tuż obok kolejnej linii drzew, ujrzałam sylwetkę jakiegoś konia.
-Kim jesteś?-zapytałam, nim zdołała to uczynić moja siostra.
-Może najpierw to wy odpowiecie mi na to pytanie? Kim jesteście? Chociaż...to nie jest w obecnej sytuacji aż tak ważne-odparła, jak domyśliłam się po głosie, klacz.
<Kasja? Nie zabijaj XD>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Wpisz komentarz. Dziękujemy za opinię!