Strony

29.09.2018

Od Salkhi do Hadvegara „Widmo przeszłości”

Uśmiechnęłam się do niego już szerzej. Sprawiał wrażenie sympatycznego i dobrze wychowanego, gdzie to drugie było cechą, którą spotykałam coraz rzadziej.
Skinęłam głową na jego ukłon, by po tym unieść wysoko łeb. Czułam się wtedy przynajmniej nieco wyższa i miałam wciąż tę samą dumną postawę, co we wcześniejszym etapie mojego życia. To, powaga oraz kulturalność były chyba jednymi z nielicznych pozostałych we mnie przyzwyczajeń z czasów źrebięcych. Starałam się jakby... Odciąć od dawnej siebie, zmienić swoje priorytety i cechy. W większości mi się to udało, ale niektóre były nie do zatuszowania. Widmo przeszłości ciągnęło się za mną, gdziekolwiek bym nie poszła i czegokolwiek bym nie robiła. Co prawda moje dzieciństwo nie było złe i z całą pewnością mogłam powiedzieć, że nie trafiłam najgorzej. Moi rodzice byli dobrzy, nigdy nie skrzywdzili mnie fizycznie - dotknięta poczułam się dopiero psychicznie.
Potrząsnęłam głową, jakby to miało powstrzymać napływające i niechciane wspomnienia, skryte gdzieś w podświadomości. Żeby nie stracić honoru, przywołałam jeden z najwiarygodniejszych uśmiechów, jakie posiadałam w zanadrzu.
— Mnie również jest miło. — powiedziałam, co w sumie nie było kłamstwem. — Teraz będę wiedzieć, do kogo zwrócić się w przyszłości po pomoc. A zapewne będę jej potrzebować jeszcze mnóstwo razy. — mrugnęłam do niego zawadiacko, chcąc się nieco rozluźnić i zapomnieć o burzy, która jeszcze niedawno odbywała się w moim umyśle.
— Gdybyście się wszyscy nie pakowali w kłopoty, to zajęcie nie byłoby takie ciekawe. — parsknął siwek.
— Fakt. Ale co poradzić, kiedy kłopoty same do mnie lgną? — wyszczerzyłam się radośnie.

< Hadvegar?>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Wpisz komentarz. Dziękujemy za opinię!