Strony

28.09.2018

Od Cardinaniego do Salkhi „Wariat”


- A ja wiem? Nie tylko dla ciebie ta sytuacja jest absurdalna. Prawdę mówiąc, czuję się jak taka zagubiona owieczka- uśmiechnąłem się lekko do klaczy- W każdym razie musimy coś zrobić z tym fantem- wskazałem głową na niemalże takiego samego ogiera jak ja. Jego podobieństwo do mnie tylko w wyglądzie oczywiście...
- Cześć...- ogier nieśmiało zaczął rozmowę, lecz chwilę potem to uczucie go najwyraźniej opuściło, mówił dużo śmielej i pewniej siebie. Aż za bardzo pewniej siebie- Ty... ślicznotko. Myślę, że spławisz tego bezsensownego nudziarza- wiedziałem, że chodzi mu o mnie- Ah... widzę cię pierwszy raz, a już wiem, że cię kocham. Daj mi szansę, poznajmy się!- Salkhi spojrzała na niego z politowaniem. Chyba tego nie zauważył, gdyż dalej rozemocjonowany ciągnął przemowę- No chodź gdzieś... Ze mną zobaczysz, że będzie super zaje**ście!
-Jeszcze tylko róży w pysku mu brakuje- zaśmiałem się cicho, tak by delikwent tego nie usłyszał, to były słowa bardziej skierowane do klaczy.
-Zobaczysz, jeszcze ją dotarga- odezwała się kasztanka, dalej trochę zażenowana tym wszystkim.
-Hola, hola. Ty się przypadkiem nie zagalopowałeś?- zapytała mojego pobobieńca.
-No właśnie- powiedział, jakby kwestia była skierowana do mnie. Stanąłem na kruchej warstwie lodu i gdy zaczął się kruszyć, odskoczyłem, pozostawiając na środku dziurę.
-Zawsze mamy na ciebie sposób- z obojętnym wyrazem pyska ustawiłem się obok niego.
<Sal?>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Wpisz komentarz. Dziękujemy za opinię!