Strony

25.08.2018

Od Dante do Shiregt'a (i Sirocco) "Uciekając przed konsekwencjami"

Shiregt zabrał Sirocco do medyka. Wiedziałem, że niedługo czeka mnie jakaś moralizatorska przemowa, która mogła nadejść z każdej strony. Shiregt, Hadvegar albo rodzice, każde z nich miało motyw, żeby zmarnować mi trochę mojego czasu. Nim więc ktokolwiek się o mnie upomniał, postanowiłem się zmyć. Obiecałem sobie potem jedynie, że sprawdzę jeszcze, co u Sirocco. Puściłem się biegiem przed siebie. Galopowałem przez jakiś czas, aż odczułem niepohamowaną chęć obejrzenia się za siebie. Przypłaciłem to zbyt bliskim i bolesnym kontaktem z jednym z drzew. Szybko jednak pozbierałem się i ruszyłem dalej. Na przemian galopowałem i kłusowałem, dzięki czemu dość szybko dotarłem na skraj lasu. Dalej roztaczała się przede mną otwarta przestrzeń, na którą w większości składał się kolor biały. Niebo prawie w całości usiane było chmurami, a wszędzie dookoła leżało mnóstwo śniegu. Bez specjalnego powodu skierowałem się dalej, ale nie uszedłem daleko. Białe, przyjaźnie wyglądające chmury zostały zastąpione przez swoje niemal czarne siostry, nie zwiastujące nic dobrego. Na otwartej przestrzeni aż za dobrze poczułem narastającą siłę wiatru. Czym prędzej zawróciłem w stronę lasu. Kiedy dotarłem do niego, usłyszałem pierwszy grzmot. Pogoda załamywała się coraz bardziej. W końcu burza śnieżna rozpętała się na dobre, a ja niestety nie zdążyłem wrócić do klanu. Jedyną osłoną były dla mnie drzewa, jednak w ich pobliżu także nie mogłem czuć się w pełni bezpiecznie. W pewnym momencie piorun uderzył w jeden ze szkieletów drzew i złamał go jak zapałkę. Lecący na ziemię pień omal mnie nie przygniótł, w porę jednak zdołałem zrobić unik. Poczułem jedynie lekki ból w tylnej nodze. Do poprzedniego zadrapania dołączyło nowe, tym razem nieco większe. W końcu jednak, w miarę, jak zapadał zmierzch, burza śnieżna ustępowała, aby na noc zupełnie zniknąć. Wiedziałem, że nie ma sensu wracać teraz do klanu. Nawet drapieżniki pochowały się w obawie przed niszczycielskim żywiołem, więc po pół nocy czuwania zdecydowałem się nieco odpocząć i poszedłem spać.
~Następnego dnia~
Pobudkę miałem niecodzienną, gdyż spadła na mnie wielka zaspa śniegu z drzewa, pod którym zasnąłem. W drogę powrotną do klanu wyruszyłem więc dopiero, kiedy się spod niego wydostałem. Na moje szczęście już z daleko zauważyłem leżący na ziemi, czarny kształt.
-Nie przeszkadzam?-zapytałem, podchodząc do klaczki od tyłu. Ta zaś podniosła na mnie zdziwione, ale i pełne ulgi spojrzenie, jak przeszedłem kilka kroków, aby mogła mnie zobaczyć.
-Dante!-zawołała, wstając szybko. Równie szybko jednak pożałowała tego. Syknęła z bólu i z powrotem się położyła.
-Jest aż tak źle?-spytałem zmartwiony.
-Spokojnie, przejdzie mi. Bardziej zamartwiałam się tobą-odparła Sirocco.
-Mną?-zdziwiłem się.
-No tak. Nie wiesz, jakiego stracha się wszyscy przez ciebie najedli. Rozpętała się taka straszna buza, a ciebie nigdzie nie było można znaleźć-wyjaśniła klaczka. Odniosłem wrażenie, że usiłuje robić mi wyrzuty.
-Ale już jestem-odparłem, uśmiechając się przy tym. Sirocco jeszcze przez chwilę miała obrażoną minę, ale w końcu złagodniała.
-Całe szczęście-odparła, również się uśmiechając. Na chwilę zapadła między nami cisza.
-To jak? Twój ojciec chce mnie zabić?-zapytałem.
-Zabić? To mało powiedziane. Próbowałam mu wytłumaczyć, że to nie była twoja wina, ale nic do niego nie docierało. Masz szczęście, że kazał mi odpoczywać z dala od klanu i że wpadłeś na mnie, a nie na niego-odparła klaczka.
-Czyli on też się gdzieś tutaj kręci?-spytałem, udając, że rozglądam się w obawie przed niebezpieczeństwem.
-Co jakiś czas sprawdza, jak się mam-wyjaśniła Sirocco.-A tobie co się stało?!-dodała po chwili, widząc resztki zakrzepłej krwi na mojej tylnej nodze.
-A, nic takiego. Można uznać, że po prostu drzewa nie za bardzo mnie lubią-odparłem. Chwilę później klaczka przeniosła wzrok na coś za mną, więc odwróciłem się i podążyłem za jej spojrzeniem. Moim oczom ukazała się sylwetka mego jedynego brata.
<Sirocco? Albo Shiregt, jak wolicie:D>


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Wpisz komentarz. Dziękujemy za opinię!