~Następnego dnia~
Pobudkę miałem niecodzienną, gdyż spadła na mnie wielka zaspa śniegu z drzewa, pod którym zasnąłem. W drogę powrotną do klanu wyruszyłem więc dopiero, kiedy się spod niego wydostałem. Na moje szczęście już z daleko zauważyłem leżący na ziemi, czarny kształt.
-Nie przeszkadzam?-zapytałem, podchodząc do klaczki od tyłu. Ta zaś podniosła na mnie zdziwione, ale i pełne ulgi spojrzenie, jak przeszedłem kilka kroków, aby mogła mnie zobaczyć.
-Dante!-zawołała, wstając szybko. Równie szybko jednak pożałowała tego. Syknęła z bólu i z powrotem się położyła.
-Jest aż tak źle?-spytałem zmartwiony.
-Spokojnie, przejdzie mi. Bardziej zamartwiałam się tobą-odparła Sirocco.
-Mną?-zdziwiłem się.
-No tak. Nie wiesz, jakiego stracha się wszyscy przez ciebie najedli. Rozpętała się taka straszna buza, a ciebie nigdzie nie było można znaleźć-wyjaśniła klaczka. Odniosłem wrażenie, że usiłuje robić mi wyrzuty.
-Ale już jestem-odparłem, uśmiechając się przy tym. Sirocco jeszcze przez chwilę miała obrażoną minę, ale w końcu złagodniała.
-Całe szczęście-odparła, również się uśmiechając. Na chwilę zapadła między nami cisza.
-To jak? Twój ojciec chce mnie zabić?-zapytałem.
-Zabić? To mało powiedziane. Próbowałam mu wytłumaczyć, że to nie była twoja wina, ale nic do niego nie docierało. Masz szczęście, że kazał mi odpoczywać z dala od klanu i że wpadłeś na mnie, a nie na niego-odparła klaczka.
-Czyli on też się gdzieś tutaj kręci?-spytałem, udając, że rozglądam się w obawie przed niebezpieczeństwem.
-Co jakiś czas sprawdza, jak się mam-wyjaśniła Sirocco.-A tobie co się stało?!-dodała po chwili, widząc resztki zakrzepłej krwi na mojej tylnej nodze.
-A, nic takiego. Można uznać, że po prostu drzewa nie za bardzo mnie lubią-odparłem. Chwilę później klaczka przeniosła wzrok na coś za mną, więc odwróciłem się i podążyłem za jej spojrzeniem. Moim oczom ukazała się sylwetka mego jedynego brata.
<Sirocco? Albo Shiregt, jak wolicie:D>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Wpisz komentarz. Dziękujemy za opinię!