Strony

9.08.2018

Od Cardinaniego do Mivany „Detektywi... prawie w akcji”


Klacz zaczęła płakać, smutne pojękiwania docierały do moich uszu z niesamowitą głośnością. Wiedziałem jednak, że przerywanie tu nic nie da i choć będą mnie cholernie bolały bębenki, dam jej wylać łzy. Po chwili jednak przestała i zaczęła mi się dziwnie przyglądać.
-M-mogę ci pomóc- uśmiechnąłem się do niej — Ty mój mały szpiegu- dodałem czule.
-Szpiegiem jest mój ojciec — mruknęła cicho, próbując pozbyć się łez z oczu.
-A ty go naśladujesz- znowu uniosłem kąciki ust.
-Chciałam wdać się matkę, jestem podobna do ojca... Dziwny jest ten świat- wciągnęła głośno powietrze w chrapy- Naprawdę uważasz, że moja paplanina ma jakiś sens?- zapytała.
-Inaczej bym tu nie stał- szepnąłem.
-Do-dobrze- wstała szybko z wyrazem zażenowania na pysku- To, co robimy? Musimy znaleźć coś, co potwierdzi, lub obali, moją tezę.
-Jasne- zupełnie olałem jej minę, wiedząc, że może jeszcze nie jestem taką dziwną mieszanką i bulwersują ją nie moje zachowanie, a zupełnie co innego.
-Masz jakiś pomysł, jak to zrobić?- machnęła głową, jakby próbując odpędzić coś od siebie, jednakże nic na niej nie siedziało.
-Nie wiem... To ty wpadłaś na ten pomysł- westchnąłem- W końcu jesteś strategiem i umiesz obmyślać plany, nie? Według mnie jednak nie powinniśmy działać na siłę i oskarżać od razu konie, które mogły to zrobić. Dużo prawdziwych informacji to podstawa śledztwa, niestety.
-Masz rację, obrałam takie stanowisko- powiedziała bez konkretnej emocji — Skup się, skup- dodała przez zęby i oddaliła się, żeby delikatnie walnąć swoim czołem w najbliższe drzewo, po czym podeszła do mnie z satysfakcją wymalowaną na pysku- Na początek moglibyśmy znaleźć jakichś sprzymierzeńców.
-Tak szybko chcesz ogłaszać wszystkim, jaki mamy plan, à propos śmierci twej matki?- zaśmiałem się cicho,lecz gdyż wiedziałem, że poruszam drażliwy dla klaczki temat, na zewnątrz było to dość gorzkie parsknięcie.
- Nie, chciałabym powiedzieć o tym komuś zaufanemu, ale... - przerwała na chwilę, jak gdyby wierzyła, że jakiś przyjaciel za chwilę wyskoczy zza zakrętu — Niestety nie mam nikogo takiego. A ty?
-Haha, chciałbym... Nie jestem jakoś wyjątkowo krótko w tym klanie, ale do tej pory nie poznałem żadnego konia, tak dobrze by mu wierzyć i ufać. W sumie proponując mi takie coś, wzięłaś do tego przypadkowego ogiera, którego do końca nie znasz i jest wysokie prawdopodobieństwo, że cię zdradzi. Chociaż Miriada wydaje się dość dobrym członkiem do takiego wyzwania...- zamilkłem, dając wypowiedzieć się mojej towarzyszce na ten temat.
- Jeżeli chciałeś mnie zdradzić, jesteś w tym dość kiepski. Jaki zdrajca chciałby podsuwać komuś myśli, że ktoś może być nieszczery? Chyba że chciałbyś, abym właśnie tak pomyślała- ucichła, mierząc mnie wzrokiem i przesłała mi takie spojrzenie, jakby chciała prześwietlić moją duszę.
-A... ty myślisz, że chciałbym się zachować źle w stosunku do ciebie?- odpowiedziałem, nie wiedząc co myśleć o jej wcześniejszej odpowiedzi.
- Cóż, gdybym tak myślała, czy powiedziałabym ci cokolwiek? Myślisz, że jestem aż tak naiwna i łatwowierna? - zaczęła nerwowo machać ogonem.
-Tego nie powiedziałem- uśmiechnąłem się tajemniczo.
- Jeżeli zadałeś tamto pytanie, dość prawdopodobne, że tak pomyślałeś- skubana trzymała się kurczowo tego tematu. Czyżby specjalnie próbowała doprowadzić do niezręcznej sytuacji? Hm..., ale po co by miała to robić?
-Niekoniecznie mała. Życie jest skomplikowane. Aż za bardzo- odrzekłem po chwili ciszy.
- Mała? - prychnęła — Wiesz, ta „mała” doskonale sobie zdaje sprawę z tego, jak bardzo złożony jest świat. Myślisz, że dlaczego powiedziałam, że to prawdopodobne, a nie, że jest to pewne?
-Domyślam się- byłem z jakiegoś powodu trochę rozbawiony tą rozmową, lecz nie dawałem tego po sobie poznać. Może dlatego, że oboje podkreślaliśmy nie oczywistość swoich wypowiedzi, jakkolwiek by to nie brzmiało. Powiedziałem to zamiast na przykład „Wiem” -Dobra koniec tej chorej komedii. Tylko wbudziłem twoją czujność, a już zrobiła się z tego niezła gadka. Powinniśmy zacząć zajmować się planem, a nie głupotami.
- Niezłe masz wytłumaczenie- na jej pysku pojawił się lekki uśmiech- Zatem nasz plan zakłada, że teraz zrobimy...?
-Pozwól, że cię zacytuję „Na początek moglibyśmy znaleźć jakichś sprzymierzeńców” - odwzajemniłem miły gest, inaczej mówiąc, podniosłem końce moich warg.
- Świetnie. Skoro znaleźliśmy Miriadę, wystarczy do niej pójść i zapytać ją o jej opinię- wydawała się, zadowolona z zaistniałem sytuacji. Nagle podszedł do nas Spear.
-To sprawa tylko do Mivy- odchrząknął, odchodząc szybko, a zaraz za nim klacz. Ukryli się gdzieś w krzakach. Chcąc nie chcąc słyszałem treść ich rozmowy. Chodziło o stan ojca jeleniowatej towarzyszki.
<Miv? Yea 718 słów z tytułem>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Wpisz komentarz. Dziękujemy za opinię!