Strony

9.07.2018

Od Forever do Hadvegara ,,Kolejne życie"

Po chwili przytuliłam się do Hadvegara i położyłam się na trawie.
- Widziałaś gdzieś naszą córkę? - zapytał ogier
- Właśnie nie. Nie wróciła wczoraj wieczorem, a z tego co wiem Dante też gdzieś zniknął. - powiedziałam cicho.
- Trzeba będzie ich poszukać... - powiedział Hadvegar na co kiwnęłam głową
***
Wiedziałam, że zbliżał się dzień porodu. Hadvegar coraz rzadziej dawał chodzić na spacery. Jednak dzisiaj i tak złamałam prawo i ruszyłam do lasku. Nie był zbyt gęsty i czasem wchodziłam na małe polanki. Poczułam mocne ukłucie w brzuchu. Syknęłam cicho i położyłam się. Nie sądziłam, że nastąpi to tak wcześnie. Dyszałam cicho czekając na ciąg dalszy. Po drugim mocnym skurczu widać było już przednie nogi. Po kilku kolejnych cały źrebak leżał na trawie, jednak nie miałam siły, by się ruszyć. Po kilku minutach wstałam jednak, choć przyszło mi to z wielkim trudem i zaczęłam wypisywać jego sierść. W końcu pomogłam małemu ogierkowi wstać. Od razu się jednak przewrócił. Tym razem jednak szybko wstał na nogi i podszedł do mnie na chwiejnych nogach. Lekko dotknęłam go głową i wyszeptałam cicho
- Witaj, mały - na te słowa źrebię poruszyło uchem.
- Forever! Forever, jesteś tutaj? Kochanie! - usłyszałam w oddali głos Hadvegara. Nie ruszyłam się jednak, tylko prychnęłam cicho. Po paru minutach głową ogiera wynurzyła się zza drzew, na co położyłam uszy i cofnęłam się o krok, na co zdezorientowany ogierek upadł. Postawiłam uszy i schyliłam się do niego. W tym czasie Hadvegar posunął się o kilka kroków do przodu. Źrebię zaczęło tańczyć koło mnie co chwilę się przewracając, co wcale nie ułatwiało sprawy.
- Mogę? - zapytał Hadvegar. Po chwili wahania dałam mu podejść. Uśmiechnięty spojrzał najpierw na źrebię, a chwilę później na mnie
- Jak je nazwiemy? - zapytałam po chwili
<Hadvegar? sorry, pisane na szybko>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Wpisz komentarz. Dziękujemy za opinię!