Byłam w opłakanym stanie. Moje palomino wyglądało trochę jak maść o kolorze wściekłej czerwieni, która nie jest spotykana u koni. Pośród krwi można było się dopatrzyć okrutnie zrobionych mi siniaków. Ból był nie do zniesienia. Zaciskałam zęby i mrugałam, żeby tylko się nie rozpłakać, co można by uznać za oznakę słabości. Popatrzyłam na pozostałych i dotarło do mnie, że chyba ja najbardziej ucierpiałam w tej„lekcji” walki. Ogier posłał mi współczujące, ale zarazem bezradne spojrzenie. Pomimo ogólnej klapy zaistniałej sytuacji, zrobiło mi się ciepło na sercu. Wiedziałam, że ktoś się o mnie martwi i otacza opieką. Shiregt szybko włączył się do akcji, bo Miva była zbyt onieśmielona i wystraszona, a ja zbyt obolała, bo wyduszenie czegoś z siebie grozi łzami, które chciałabym z siebie wyrzucić. Byłam wściekła za to, co nam zrobiła, bo ucierpieli na tym moi rówieśnicy.
-A kimże jesteś, iż masz śmiałość zwracać się do nas w takim tonem?- powiedział, próbując to mówić z dumą, ale widać, że jego okaleczenia dość często się odzywały. Towarzyszka spojrzała na niego z podziwem, a ja tylko posłałam mu szczery uśmiech. Jego sposób mówienia może i był zadowalający, ale władca to władca. Musi przecież trochę poćwiczyć, jeśli pragnie zabłysnąć, będąc dorosły.
-A kimże wy jesteście?- odparowała klacz, nie tracąc pogardliwego uśmiechu na pysku, który był po prostu bezczelny- Ach, chyba powinnam przedstawić się pierwsza. Wybaczcie ten nietakt, lecz skutecznie utrudniacie mi skupienie. Nazywam się Urgasan. - zakończyła melodyjnie, machając ogonem.
— Doskonale. Zatem odejdziemy; tylko nie depcz już więcej węży. Wystarczy nam jedna lekcja walki dziennie- powiedział Shiregt. W pełni się z tym zgadzałam.
— Nie tak prędko. Darowuję wam życie, w zamian żądając tylko trochę uczciwości — od tej dzisiejszej młodzieży ciężko cokolwiek wydusić. Przysługa za przysługę...-popatrzyła na przyszłego władcę.
-Jaką?-zapytał.
Wróg, bo nic nie stoi mi na przeszkodzie tak jej nazywać, milczał. W końcu ja się przemogłam i włączyłam do akcji.
-Określ się. Już raz omal nas nie zabiłaś, a teraz tylko podrzucasz jakieś zadania pod nogi. Mogłabym cię zlekceważyć i zgodzić się na zabicie, ale nie zrobię, bo jestem ciekawa, co z tego wyniknie i mam dla ciebie, chociaż tą chrztę szacunku, bo po ty coś nie. Po twojej mimice widać, że zdecydowanie nas olewasz. A teraz jeszcze tracisz nasz i swój cenny czas. Pomyśl, o ile życie byłoby piękniejsze, gdybyś spędziła ten czas na jakiejś imprezie, bawiąc się na całego.
<Shi? Zgodnie z życzeniem>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Wpisz komentarz. Dziękujemy za opinię!