Wszystko co dobre, szybko się kończy. - pomyślałem trochę ze złością pochodzącą z mojej bezsilności. W końcu nadszedł czas - a mianowicie ten moment, gdy niebo powoli ciemnieje i niebieszczeje. Zjawisko to rozchodzi się powoli od czubka firmamentu ku jego horyzontalnym krańcom. Przy okazji słoneczna kula chowa się już za łagodnymi szczytami wzgórz, rozsiewając tylko powoli gasnący złoto-pomarańczowy blask, podświetlający pięknie zarówno chmury, jak i gniadą sylwetkę kłusującej w stronę swojej przybranej matki Mint. Ostatecznie odwróciłem głowę i ruszyłem za resztą rodzeństwa, rozciągając na swoim pysku udawany uśmiech, by nie dać nic po sobie poznać. Rzecz jasna Miriada była bardziej spostrzegawcza od innych, ale jakoś udało mi się ją zbyć. Ciekawe, co by powiedziała - nie kwapiłem się, by to sprawdzić. Stanąłem na swoim miejscu obok spuszczonego łba mamy. Klacz miała mimo wszystko uniesione powieki, a wzrokiem przeskakiwała to na tatę, to na pierwsze gwiazdy. Nagle spojrzała na mnie. Te matczyne oczy przekazywały wszystko bez pomocy słów. Uśmiechnąłem się, nieco pokrzepiony. Wkrótce wszyscy zasnęli. Oprócz mnie.
Znów nawiedziły mnie wizje dzisiejszej zabawy, a płomień rozgorzał na nowo, jeszcze większy i gorętszy. Wierciłem się, kręciłem wokoło, grzebałem kopytem w ziemi. Nic, żadna rada chłodnego rozsądku, żadne zmęczenie ani inne myśli nie były w stanie go ugasić, a jedynie spowolnić pożar. Czułem, jak wszystkie te sprzeczne uczucia rozsadzają mnie od środka. Znów miałem ochotę biec do klaczki i bez względu na wszystko powiedzieć jej o tym: Przeniosę góry. Wybiję watahy. Osuszę jeziora. Zatrzymam burze. Zrobię dla ciebie wszystko. Po prostu wiedziałem to od pierwszego spojrzenia.
Bo się zakochałem. - podświadomie domyślałem się, że cała ta sytuacja jest irracjonalna i nie powinna mieć miejsca. To zwykłe źrebię, podobnie jak ja i wiele innych. No dobrze...żeby cokolwiek zrobić, najpierw trzeba się wyspać. - olśniło mnie wreszcie i zasnąłem kamiennym snem.
Rano czekały nas zajęcia z ojcem. Po dłuższym czasie wszyscy stawili się na miejscu. Jednocześnie zaskoczył i ucieszył mnie fakt, że zjawiła się również Mint. Dziś akurat tata wyjaśniał nam jak zachowywać się w stosunku do klaczy - innymi słowy, jakie mają prawa i tym podobne.
— Shiregt, pokaż proszę innym powitanie damy. - rzekł. Zawahałem się przez chwilę, lecz raźnym krokiem podszedłem do gniadej klaczki.
<Mint? Jedno wielkie...XD>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Wpisz komentarz. Dziękujemy za opinię!