Wszystko, co wokół mnie się działo, było dla mnie niczym wspaniały sen. Najpierw podziwialiśmy z Yatgaar próby utrzymania się przez nasze pociechy na nogach. Potem nadaliśmy im imiona, aż w końcu przyszedł czas na posiłek. W końcu przyszli też do nas inni członkowie klanu, chcący wiedzieć, co się właściwie dzieje. Wszyscy po kolei pragnęli zbliżyć się do źrebiąt, aby je poznać. Gdyby to ode mnie zależało, kazałbym wszystkim koniom się stąd wynosić, mieli jednak prawo poznać nowych członków. Spojrzałem na Yatgaar. Po tak długim czasie spędzonym z nią nauczyłem się jako tako odgadywać jej myśli, zauważyłem więc, że i ona pozostaje czujna. W końcu zaczęło się zadawanie pytań o imiona i następcę tronu. Wszyscy zaczęli się wzajemnie przekrzykiwać, co mocno wystraszyło źrebięta. Kazałem więc rozejść się członkom klanu. Byli mocno niepocieszeni, jednak moja nieugiętość przekonała ich do opuszczenia tego miejsca.
-Chcesz zostać tutaj czy wrócić do klanu?-zapytałem Yatgaar, uważnie obserwującą źrebięta. Przez chwilę klacz zastanawiała się.
-W klanie jesteśmy bezpieczniejsi, ale na razie nie chcę narażać źrebiąt na zmaganie się z tłumem zainteresowanych nimi koni. Lepiej będzie, jeśli pobędziemy trochę z dala od reszty. Dzieci odpoczną i przyzwyczają się do nowego otoczenia, a poruszenie w stadzie, spowodowane ich narodzinami, nieco osłabnie-odparła klacz.
-Dobry pomysł. Na razie skupmy się na źrebiętach-odparłem.
-Myślę jednak-kontynuowała Yatgaar- że ty powinieneś na trochę wrócić. Wiesz, wyjaśnić kilka kwestii. Poza tym władca nie może znikać z klanu na tak długo.
-Nie zostawię was. Poza tym już nieraz zostawialiśmy klan i wyruszaliśmy na wspólne wycieczki, nie pamiętasz?-powiedziałem kategorycznym tonem.
-To były inne sytuacje-odparła moja partnerka, przenosząc wzrok na nasze pociechy. Coraz pewniej stawiały nogi.
-Nie ma mowy- odparłem, także spoglądając na nie z radością.
-Uparciuch-powiedziała Yatgaar i uśmiechnęła się lekko. Nie mówiła już jednak więcej o swoim pomyśle. Jakiś jeszcze czas źrebięta trenowały sztukę poruszania się. Czasem upadały, przez co zdarzały się sytuacje, że wraz z klaczą nie mogliśmy powstrzymać się od uśmiechu.
-Czy my cieszymy się z niepowodzeń naszych dzieci? Wyrodni z nas rodzice-zażartowałem. Yatgaar spojrzała na mnie z iskierkami radości w oczach. W końcu jednak zdecydowaliśmy, że czas najwyższy udać się do klanu. Źrebięta radziły już sobie z chodzeniem, jednak nie w pełni. Droga do stada zajęła nam więc sporo czasu. Już z daleko słychać było ożywione głosy. Kiedy tylko cała nasza piątka wyszła z lasu, wszyscy jak jeden mąż ucichli, a ich spojrzenia skupiły się na nas.
-Mamy zaszczyt przedstawić wam nowych członków dynastii Altbachów: Miriadę, Dante oraz następcę tronu, Shiregt'a-powiedziałem. Po chwili ciszy ponownie zawrzało od natłoku pytań i rozmów. Konie ponownie zbliżyły się, by jeszcze raz przyjrzeć się źrebiętom.
<Yatgaar?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Wpisz komentarz. Dziękujemy za opinię!