Spojrzałam na ogiera z wdzięcznością,przybliżyłam się po chwili do niego.
- Nie pozwolę na to. Możemy czuwać na zmianę. Pójdę poszukać jeszcze jakiegoś schronienia. - powiedziałam pewnie. Ogier początkowo protestował,jednak po usilnych staraniach wyruszyłam. Oglądałam wszystko dookoła. Po prawie godzinie znalazłam niewielką jaskinię zasłoniętą krzewami. Spokojnie się tam zmieścimy i przy okazji ogrzejemy. Szczęśliwa wróciłam do Hadvegara. To co tam ujrzałam spowodowało, że wmurowało mnie w ziemię. Wokół ogiera krążyły dwa konie nienależące do klanu. Po chwili wahania zaatakowałam większego ogiera. Hadvegar patrzył zdezorientowany jak przeciwnik pada na ziemię. Miałam dużo ran, jednak musiałam skupić się na drugim osobniku. Mój towarzysz był już przy nim i walczyli. Pomagałam jak mogłam, ale padłam na ziemię chwilę po pokonaniu przeciwnika. Zemdlałam...
***
Obudziłam się w stadzie. Przy mnie czuwał Hadvegar.
- Co jest...co się... - wystękałam. Ogier spojrzał na mnie i podszedł.
- Odpoczywaj Forever - usłyszałam jakiś głos z tyłu. Przekręciłam głowę i ujrzałam władcę podchodzącego do mnie. Kiwnęłam nieznacznie głową, bo - prawdę mówiąc - nie miałam siły.
- Jak się tu znalazłam? Przecież się zgubiliśmy. - mruknęłam.
- Szukali was. Znaleźli Hadvegara z tobą. Przetransportowali cię tutaj. - odpowiedział Khonkh. Przeturlałam się na brzuch i spróbowałam wstać,co zajęło mi całe wieki. Jednak jak mi się udało, spadłam prawie od razu. Na pomoc przyszedł Hadvegar. Po kilku minutach mogłam już chodzić (w miarę) normalnie.
- Ile tu leżałam? - zapytałam Yatgaar która właśnie przyszła.
- Prawie tydzień. Trudno się dziwić,miałaś bardzo poważne rany. Cud,że przeżyłaś. - odpowiedziała i odeszła.
- Dzięki za uratowanie życia - powiedziałam do Hadvegara z wdzięcznością przysuwając się.
<Hadvegar? Sory...>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Wpisz komentarz. Dziękujemy za opinię!