Strony

7.03.2018

Od Vayoli "Pierwsza i ostatnia walka. Źrebię" Cz. II

Ponieważ była noc, bardzo się wystraszyłam. Od razu postanowiłem obudzić tatę, jednak wtedy usłyszałam, że głosy ucichły. Jednocześnie słyszałam, że ktoś się zbliża. Po chwili zauważyłam sylwetki dwóch koni, które pojawiły się nieopodal. Konie jak gdyby nigdy nic stanęły gdzieś na uboczu klanu i chyba poszły spać. Ja nie miałam najmniejszej ochoty tego sprawdzać. Postanowiłam jednak siedzieć cicho i postarać się zasnąć.
~Kilka dni później~
Nadal pamiętałam o wydarzeniach z tamtej nocy, ale uznałam, że to nic nadzwyczajnego. Skupiłam się raczej na tym, co miało się dziś stać. Tego dnia wiele członków stada miało wyruszyć na kolejną bitwę, w tym mój tata. Bardzo nie chciałam tutaj zostawać bez niego, ale jeszcze bardziej nie chciałam ponownie znaleźć się w pobliżu jakiejś walki. Nie widziałam i nie pamiętałam za wiele z tej, po której znalazł mnie Kirk, ale i tak nie miałam ochoty na powtórkę z rozrywki. Ranne konie oraz ja i Mindy mieliśmy zostać w naszej bazie, a pilnować nas mieli jeszcze Kasja i Eragon. Z nim także miałam już lekcje, ale średnio mi się podobało. Był trochę niecierpliwy, choć starał się zachowywać mile. W każdym razie i tak cieszyłam się, że zostałam tutaj z końmi, które znałam. Nudziło mi się, więc poszłam do Mindy.
-Hej, nie chciałabyś się może pobawić w tę twoją zabawę? Berka?-zapytałam.
-Członkowie naszego klanu są na wojnie, nie możemy się teraz bawić-odparła oburzona klaczka.
-Dlaczego?-spytałam, nie rozumiejąc, czemu nie mogłyśmy w nic zagrać.
-Bo nie. Wszyscy pozostali narażają teraz swoje życie. Czy ty rozumiesz, co to znaczy?-zapytała Mindy. Zdenerwowałam się. Oczywiście, że wiedziałam, co to oznacza. Skoro jednak klaczka nie chciała się ze mną bawić, oddaliłam się od niej. Najpierw trochę spacerowałam. Potem znalazłam kamień, który idealnie nadawał się do zabawy. Kopałam go, dobiegałam do miejsca, gdzie się zatrzymał i ponownie kopałam. Nie było to zbyt pasjonujące, ale lepsze to niż nic.
-Może chciałabyś się pobawić?-spytała Kasja, widząc, że się nudzę. Od razu pokiwałam energicznie głową. Klacz zaczęła mnie więc uczyć, a ja świetnie się przy tym bawiłam! Wtem powietrze przeszył krzyk Eragona:
-Intruzi!-na te słowa Kasja natychmiast odwróciła głowę i dopadła do ogiera. Eragon walczył właśnie z jakimś koniem.
-Vayola, Mindy, schowajcie się i nie patrzcie!-zawołała jeszcze Kasja, nim pobiegła w stronę ogiera. Klaczka przez jakiś czas stała w miejscu i wpatrywała się w scenę walki.
-Chodź!-zawołałam, próbując ją za sobą pociągnąć. Ona jednak stała dalej jak skamieniała. Spróbowałem jeszcze raz, tym razem mocniej. Omal nie przewróciłam Mindy. To chyba sprawiło, że się ocknęła. Razem pognałyśmy w przeciwnym kierunku. Biegłyśmy obok siebie jak najszybciej i jak najdalej, aż nie wpadłyśmy na innego konia. Spojrzałam w górę i ujrzałam karego ogiera, ze sztyletem trzymanym w pysku. Uśmiechał się przy tym...strasznie. Aż przeszły mnie ciarki.
-Proszę, proszę, co my tu mamy-powiedział i zamachnął się w stronę Mindy. Nie wiem jak, ale udało jej się zrobić unik. Razem zawróciłyśmy w stronę klanu. Biegłyśmy ile sił. Z tego wszystkiego nie zauważyłam sporej wielkości kamienia, o który się potknęłam i przewróciłam. Nie oglądając się za siebie, podniosłam się czym prędzej i ruszyłam dalej. W końcu wróciłyśmy do klanu. Kasja i Eragon spojrzeli na nas zdziwieni, ale spoważnieli, kiedy ujrzeli gościa, którego im przyprowadziłyśmy. Natychmiast rzucili się w jego stronę. Zauważyłam, że ich poprzedni przeciwnik leżał na ziemi i się nie ruszał. Odgłosy walki sprawiły, że przypomniały mi się nieprzyjemne chwile sprzed kilku dni. Na szczęście Kasja i Eragon szybko zakończyli walkę. Po około dwóch godzinach wrócili niezwykle zadowoleni członkowie klanu, w tym także mój tata. Ucieszyłam się, że nic mu się nie stało.
-Jak dobrze, że nic ci nie jest. Tak strasznie się o ciebie martwiłem. Na szczęście już po wszystkim-powiedział z wyraźną ulgą w głosie.
Koniec wojny

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Wpisz komentarz. Dziękujemy za opinię!