Strony

10.03.2018

Od Valentii do Kirka ,,Szczęśliwa miłość"

Wszyscy śmiali się i śpiewali krótką piosenkę po kilka razy, wiele koni podchodziło i Nam gratulowało, kilka koni śpiewało róże piosenki, a reszta, jeśli można tak powiedzieć ,,tańczyli”, ja uśmiechałam się, patrząc na to wszystko, stojąc u boku miłości mojego życia.
-To jest piękne! –szepnęłam do Kirka.
-Tak jak ty.. –powiedział czule i się uśmiechnął, a ja to odwzajemniłam. Potem popatrzyłam na niego mrużąc oczy, ogier popatrzył na mnie podejrzliwie, a ja porwałam go w wir zabawy, oboje się śmialiśmy i bawiliśmy, dodatkowo wszystko dopełniał fakt wygranej wojny. Wszyscy mogli odpocząć, Vayola bawiła się blisko z Mindy, obserwowałam ją bacznym wzrokiem, w końcu też stała się moją córką. Zanuciłam inną piosenkę, po chwili wszyscy ją złapali i mi zawtórowali. Uśmiechnęłam się. Po zakończeniu uroczystości, reszta koni podeszła i nam pogratulowała, na świecie panowała już noc w związku z tym, że zabawa trwała do północy. Razem z Kirkiem weszliśmy na wzgórze, księżyc świecił bielą a gwiazdy migały.
-Jestem taka szczęśliwa! –krzyknęłam nagle, że aż Kirk podskoczył.
-A myślisz, że ja nie? –spytał.
-No co ty.. –zaśmiałam się- Zaledwie niedawno tu dołączyłam, a już moje życie przybrało tęczowe barwy! Teraz dziwię się, że mogłam myśleć o wiecznej samotności.. –odparłam.
-No widzisz.. życie może zmienić się w chwilkę.. –powiedział z uśmiechem, potem mnie przytulił. Oboje trwaliśmy w ciszy pod księżycem, nic nie trzeba było mówić, to szczęście  i miłość po prostu od nas biło. Jakiś czas potem poszliśmy spać przytuleni.
RANKIEM
Obudziłam się po Kirku, wstałam zmęczona po ostatniej zabawie, troszkę źle się czułam, ale szczęście zamazywało wszystko co negatywne. Ogier stał nie daleko obserwując Vayolę. Rozciągając się podeszłam i pocałowałam swojego partnera w policzek. Kirk uśmiechnął się.
-Wyspałaś się? –spytał.
-No.. chyba.. –odparłam. –I jak mała?
-Dobrze, chyba zaprzyjaźniła się z Mindy –odpowiedział ogier.
Uśmiechnęłam się widząc Mindy goniącą Vayolę. Potem popatrzyłam na ogiera, w jednej sekundzie złapałam śnieg i w niego rzuciłam. Ogier otrząsnął się po minucie, popatrzył na mnie z udawaną złością a potem się zaśmiał. Oddał mi a ja się zatoczyłam z śmiechem, potem zaczęłam brykać dookoła ogiera, rzuciłam w niego jeszcze kilka razy, oddał mi potem. Roześmiani, znów zwróciliśmy wzrok na młode klaczki, przytuliłam Kirka.
<Kirk?>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Wpisz komentarz. Dziękujemy za opinię!