Strony

7.03.2018

Od Khonkha do Yatgaar "Podejrzenia"

Po powrocie do klanu Yatgaar przepadła jak kamień w wodę. Wiem, że dziwnie to brzmi, zważywszy na to, że wróciliśmy do stada razem. Wybrałem się, aby sprawdzić, co też nowego mają do powiedzenia nasi szpiedzy. Klacz jak zawsze postanowiła mi towarzyszyć. Wypatrzyłem między końmi Kasję, która dziś miała szpiegować Stado Hańby. Od razu chciałem skierować się w jej stronę, by pozyskać od niej odpowiednie informacje. Wtem usłyszałem głos Yatgaar:
-Wiesz, ja chyba jednak cię zostawię. Wybacz, ale pójdę się przespać-powiedziała. Odwróciłem się w jej stronę i pomyślałem, że dobrze jej to zrobi. Ponownie zmarkotniała i wyglądała nie najlepiej. Uznałem więc, że lepiej będzie, jeśli trochę odpocznie. Mimo to martwiłem się o nią i najchętniej poszedłbym z nią, ale musiałem załatwić sprawy związane z wojną. Muszę przyznać, że jeż wtedy zaczynałem zdawać sobie sprawę, że moja troska o Yatgaar wykracza daleko poza martwienie się o bezpieczeństwo zwykłego członka. Pomału dopuszczałem do siebie myśl, że czuję do klaczy coś więcej niż...właśnie, co? Nadal bałem się otwarcie nazwać to uczucie, choć pewna, głęboko ukryta część mnie wiedziała, o co chodzi.
-Dobrze. Przyjdę potem sprawdzić, jak się masz-odparłem i rozeszliśmy się. Chociaż bardzo chciałem jak najszybciej wrócić do Yatgaar, cały czas miałem coś do zrobienia. Najpierw wysłuchałem tego, co miała mi do powiedzenia Kasja.
-Dowiedziałaś się czegoś istotnego?-spytałem.
-Stado Hańby planuje na nas atak-odparła klacz.
-Te niedobitki?-zdziwiłem się. Może i na początku byli od nas liczniejsi, ale zdołaliśmy już wytępić znaczną ilość tych szkodników.
-Nie jestem pewna, ale chyba połączyli siły z jakimś innym, małym stadem. Tylko że nadal jest ich zbyt mało, by to miało szansę się powieść-powiedziała Kasja.
-Rozumiem. Czy wiesz, kiedy planują zaatakować?
-Chciałam się dowiedzieć, ale w tym czasie oni wysłali kilka koni na zwiady. Musiałam uciekać, aby mnie nie wykryli.
-Zrozumiałem. Zatem jutro ty, Valentia i Mikado wyruszycie tam ponownie. Pójdziecie razem, gdyż może się okazać, że to bardzo ważna, ale i niebezpieczna misja-powiedziałem. Kasja pokiwała ze zrozumieniem głową.
-Wyruszycie z samego rana. Tak będzie najlepiej-dodałem. Następnie poszedłem odszukać Mikada i Valentię, by także im przekazać tę informację. Wolałem zrobić to osobiście, by być pewnym, że na pewno o wszystkim się dowiedzą. Potem postanowiłem odszukać Yatgaar.
-Khonkh, wybacz, że przeszkadzam, ale mam sprawę. Zauważyłem, że cały czas się tutaj kręcisz. Nie widziałeś więc gdzieś może Atom bom'b?-zapytał Nick.
-Niestety nie. A o co chodzi?-zapytałem.
-Zniknął i nigdzie nie mogę go znaleźć, a ostatnie zioła zużyłem już jakiś czas temu. Potrzebuję nowych- odparł medyk.
-A jakich konkretnie? Może ja będę mógł pomóc? Choć wątpię, że uda się znaleźć cokolwiek zimą-powiedziałem, choć wcale nie miałem ochoty pomagać. Jednak w takiej sytuacji głupio było odmówić, tym bardziej będąc władcą. Tak oto wyruszyłem z Nick'iem na poszukiwania tych ziół. Zajęło tam to łącznie z dwie godziny. Udało nam się wygrzebać ich trochę spod warstwy śniegu. Następnie zawróciliśmy w stronę klanu. Nick udał się w swoją stronę, a ja niemal od razu wypatrzyłem Yatgaar. Nie mogłem jej nie zauważyć, bo wyszła mi na spotkanie. Uśmiechała się przy tym od ucha do ucha i wyglądała na naprawdę szczęśliwą.
-Coś się stało?-zapytałem.
-Nie, dlaczego miałoby się coś stać?-odparła zdziwiona Yatgaar.
-Wyglądasz podejrzanie szczęśliwie-powiedziałem.
-Raz narzekasz, że wyglądam na zdołowaną, innym razem masz problem, bo jestem szczęśliwa. Zdecyduj się w końcu-odparła z uśmiechem klacz.
-No już dobrze-powiedziałem i także się uśmiechnąłem, choć czułem, że za uśmiechniętą twarzą klacz coś skrywa. Postanowiłem jednak poczekać. Udaliśmy się razem na spoczynek.
<Yatgaar? Wiem, że nudne opko, ale nie miałam pomysłu XD>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Wpisz komentarz. Dziękujemy za opinię!