-Szukajcie kryjówek!- krzykną Khonkh. Marabell otworzyła szeroko oczy.
-Jest ich więcej niż nas!- wykrzyknęła. W tej samej chwili zauważyłam, że z helikoptera mad nami wychodzi lina, po której zjeżdżają inni kłusownicy! Bardzo się bałam, aż w końcu wpadłam na pomysł.
-Hiney ostatnio powiedział mi sekret, o kryjówce!- krzyknęłam -jest nieopodal!- powiedziałam jeszcze głośniej.
-Zaprowadź nas tam!- krzyknął Khonkh. Zaczęłam biec co sił w tamtym kierunku. Nagle Hiney podbiegł do mnie.
-Dla tego to tobie to powiedziałem- powiedział. No i miałam zagadkę z głowy. Jednak, kłusownicy dalej pędzili w naszą stronę.
-Daleko jeszcze?- spytała Mindy. Była wyraźnie zmęczona.
-Jeszcze kawałek!- krzyknęłam. Zauważyłam też, jak Yatgaar bierze w pędzie Mindy na plecy. Pomogła jej U'shia. Gdy dobiegliśmy do celu, nie było widać ani kłusowników, ani Hiney'a. Zastanawiałam się, czy go złapali, czy może już się schował. Jednak to nie było ani to, ani to. Hiney odwrócił ich uwagę, nie wiadomo jak, i wrócił. Gdy to zrobił, poinformował nas, że lepiej by było, gdybyśmy poszli w bezpieczniejsze miejsce. Khonkh powiedział, że jednak zostaniemy, bo chciałby dojść do Tsenther. Kirk nagle powiedział, żebyśmy już wracali, bo zaczyna słyszeć wilki idące od przodu. To jeszcze nie był koniec. Gdy zbliżaliśmy się do wyjścia z sytuacji, wilki napadły na nas z przodu, z tyłu i po bokach. Nagle jakiś cień zaraz wystraszył wilki, a my zostaliśmy przez niego zaatakowani. Przynajmniej tak myśleliśmy. Jakieś uzdolnione stado zrobiło ten cień i pomogło nam wrócić na tereny gdzie zaczęło się to wszystko. Po tym wszystkim podziękowaliśmy temu stadu, a ono się nam przedstawiło.
-Jesteśmy Stadem Smutnej Klałnicy. Dopiero co stworzyłam to stado- powiedziała jedna z klaczy. Od razu było widać, że to władczyni. Przedstawiła się nam jako Kinri.
-Serdecznie wam dziękujemy za ratunek- powiedział Khonkh. Potem zrobiliśmy małe przyjęcie. Było na nim wesoło. Po dłuższym czasie Mindy zeszła z pleców Yatgaar. Kinri potem powiedziała, że może nam dać jedną nastoletnią klaczkę. Khonkh powiedział, że nie trzeba, bo i tak mieliśmy bardzo dużo koni. I nadal mamy dużo. Wtedy uśmiechnęłam się, bo widziałam, jak Kinri zakochuje się w Khonkhu. Potem Stado Smutnej Klałnicy pożegnało nas, a my robiliśmy to, co robimy co dzień. Wszyscy wrócili do swoich obowiązków, a ja uczyłam dziś źrebiąt jak szpiegować, gdyby musiały zastąpić na przykład mnie, gdybym nie mogła szpiegować. Po tym wszystkim zaczęła się nowa noc wierszu Mitregi. Dziś o naszej dzisiejszej przygodzie.
Koniec
Nie udało się, ale tylko tym razem; za następnym będzie lepiej!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Wpisz komentarz. Dziękujemy za opinię!