Wraz ze stadem wróciliśmy niemalże do punktu wyjścia. Galopowaliśmy po płaskiej, dość piaszczystej przestrzeni, przecinanej krzewami saksaułu, plamami roślinności i niższymi niż wcześniej wydmami, które przeważnie okrążaliśmy. Khonkh obejrzał się na chwilę w biegu, zaś po odwróceniu łba przyspieszył nieznacznie, ze spojrzeniem wciąż utkwionym w dali, jednak lekko zaniepokojonym, z napiętymi mięśniami. Mogło to oznaczać tylko podążający za nami pościg. Do zamkniętej przestrzeni, choćby rzadkiego lasu w którym konieczna była przy dużej prędkości zwinność, do jakiej zapewne mieszkańcy pustynnego krajobrazu nie byli przystosowani, został szmat drogi, a w szybkości zdecydowanie nas wyprzedzali. Mierzyć się z przeciwnikami nie byłoby teraz łatwo...
Sadziliśmy do przodu długimi skokami, wyrywając do przodu z całej siły, pokładając wszelkie nadzieje w ucieczce. Piana zaczęła spływać mi po pysku, sierść skleiła się od potu mimo mrozu. Kilometr za kilometrem a napastnicy nie odpuszczali. Wkrótce ciszę wypełnioną jedynie naszymi chrapliwymi oddechami zaczął przerywać ledwo słyszalny tętent kopyt. Po chwili myślenia wywnioskowałam z niego kilku napastników, których liczba nie mogła przekraczać sześciu. Na horyzoncie raz to majaczał cienki, ciemny pasek nadziei, raz znikał, i nie można było być tego pewnym.
Wtem do dobiegającego z tyłu wrogiego w tym momencie dźwięku dołączył kolejny, z boku. Zamierzają nas osaczyć? - sytuacja była co najmniej niebezpieczna, ale jakoś nie potrafiłam się tym martwić, biegnąc u boku ogiera z włócznią zatkniętą za pas, grożącą nocy, i rozwianą grzywą.
- Hola! - dotarł do nas krzyk, mocno zniekształcony przez pęd, ale głos niby znajomy. Przymknęłam powieki, analizując swoje położenie. Wróg miałby tak wołać do swojej ofiary, by podstępem zmusić ją do zaprzestania ucieczki?...Nie, tych półgłówków w przeciwieństwie do Yatgaar i frakcji Kruczych Cieni na to nie stać. - zatrzymałam się więc gwałtownie o sekundy przed władcą, równocześnie rżąc przenikliwie, ostrzegawczo, w razie wrogiej postawy nieznajomych. Jednak z księżycowej poświaty wyłoniły się jeno dwie niezbyt wysokie sylwetki Fenrira i Hasminy. Zdążyłam jeszcze zauważyć, iż dokładnie przeciwników było pięciu, podążających tuż za nami, gdy ogier wykrzyknął, podbiegając do nas wraz z klaczą:
- Khonkh! - nie dane mu było wypowiedzieć nic więcej, bowiem na to słowo po chwili ,,przewodnik" grupy stanął jak wryty, a wraz z nim cała czeladź. No tak, to imię nadal najwyraźniej robiło furorę. Świetlista tarcza, która wyszła właśnie zza chmur, odsłoniła przywódcę stada z kilkoma pachołkami. Zastanawiał się krótko, cały czas z wzrokiem skoncentrowanym na nas.
- Ty...! - rzekł wreszcie, kładąc uszy na potylicy. - Tak chcemy grać? Zagarnąć chciałeś przemocą ziemie sprawiedliwym rozlewem krwi zdobyte?* Imiona równie szybko się rozchodzą, jak czyny. - uśmiechając się, wymruczał zdanie na koniec, gdy jeden z jego towarzyszy zerwał się już do przodu z gniewnymi ślepiami. Błyskawicznie stanęłam dęba, z odgłosem bardziej przypominającym wycie niż rżenie końskie, prezentując w całej krasie jak najlepiej to, co mogłam mu zafundować. To powstrzymało wnet jego zapędy. Na moment spojrzenia moje i Khonkha spotkały się, lecz szybko uciekły z niewiadomej przyczyny.
- Przetrzebieni! - wrzasnął przywódca, przewiercając niemal poselstwo na wylot.
- Zdradzeni! - odparował z wściekłością władca. - Równie szybko rozchodzą się zdrady, jak i imiona. I radziłbym ci, tchórzu, czasem poużywać mózgu. - nastało długie milczenie, podczas którego ogier próbował jakby na siłę zdusić w sobie wzbierającą furię.
- Śmierć przyjdzie po ciebie tylko od tych kopyt. Kto spokój dobrobytu rządzących zagłusza, ten nie pozostaje wśród żywych. Chciałeś wojny...i zostaniesz zgnieciony. - uśmiechnął się półgębkiem, po czym zaczął zbierać się do odejścia. Grupa pocwałowała w swoją stronę. Wojna.
<Khonkh? Wracamy?XD Też ch*jowe takie opko...>
*,,Stepy południa polityczną planszą i cudowną krainą zarazem", ok. 1860 r., miano autora nieznane.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Wpisz komentarz. Dziękujemy za opinię!