Strony

27.12.2017

Od Mikada ,,Daleka wędrówka" Cz. 2

- Zaczął bym lepiej od siebie - odparłem lekceważąco.
- Ach tak? To naprawiaj tam sobie swoje grzechy w serduszku...parobku
- Dziękuję za powiedzenie prawdy o mnie, postaram się poprawić
- To idź sobie robić jakiś rachunek sumienia, a mnie zejdź z drogi - niecierpliwy ogier miał już taką minę jakby chciał mnie zabić.
- Ach, jestem takim wspaniałym ogierem, że nie można mnie tak po prostu wyminąć - grałem anielskim głosem.
- Chyba takim grubym, ale jak moje stado cię nadepnie to zostanie z ciebie miazga, więc uważaj i się odsuń
- To niech mnie zgniecie, proszę skoro takiś zmienny to może lepiej, żebym nie żył?
- Daruję ci życia, leć.
- Taki dobroduszny się zrobiłeś? Och dziękuję, ale raczej nie skorzystam - powiedziałem z gracją.
- Jak chcesz - odpowiedział, a potem klnąc poprowadził stado wprost na mnie.
Ja odsunąłem się delikatnie z drogi i przyjrzałem się koniom. Nie żałowałem czasu poświęconego na rozmowę z ogierem. Wręcz przeciwnie, mój stan psychiczny się polepszył. I choć było słychać jego dość ciche groźby, na razie rzucał słowa na wiatr. Pomimo zimy nie czułem też jakiegoś strasznego zimna. Jednak wolałem nie zmarznąć, więc ruszyłem w dalszą drogę. Ale, o paru godzinach zgodnie z moimi obawami trząsłem się jak sikora. W dodatku nie wiedziałem, gdzie się wybieram, a robiło się ciemno. W końcu znalazłem kryjówkę godną mojego spoczynku i starałem się zasnąć. Zapadł zmierzch... Tam gdzie nie było żadnego dostępu światła, trudno było się czegoś dopatrzeć. Tej nocy żadna z gwiazd nie miała ochoty robić pokazów, a konie zapadały w swój dosyć krótki sen. Oczywiście mogły spać dalej jeśli się nudziły, ale kiedy otworzyliby stajnię tym nie przyzwyczajonym koniom w stajniach, zimno zwaliło by ich z nóg. A, wśród tysiąca odpoczywających zwierząt , które były z mojego gatunku znalazłem się i ja. Następnego poranka obudziły mnie kropelki rozpoczynającego się ulewnego deszczu. Na początku niepewnie otworzyłem powieki, jednak przypomniałem sobie o mojej misji, od razu zerwałem się na nogi. Zacząłem się rozglądać i zastanawiać nad tym jaką wiedzę zgromadziłem z ostatniej misji. Trochę słabo, bo to wszystko nie chciało ułożyć się w całość. Nagle poczułem przeszywający ból. Odwróciłem się, ale nikogo nie zobaczyłem. Za to na ziemi płynęła strużka krwi. Czułem się coraz słabiej i bardzo się stresowałem. Gdybym tylko wiedział co się stało. Może ten ogier przyszedł dać o sobie znać? Albo jakieś zwierzę sobie mnie nie życzyło. Próbowałem stwierdzić co się stało, lecz miałem słabo umiejscowioną jak do tej sytuacji linię widnokręgu. Wiedziałem, że najlepszym wyjściem będzie powrót do stada. Czekają mnie kolejne dwa dni wędrówki. Jednak co mogło zahamować sączącą się krew? I tu żałowałem, że nie znam sposobu, by się wyleczyć. Rozejrzałem się dokoła szukając drogi, którą przyszedłem tutaj. Wszystkie wyglądały tak samo... Na próżno się zastanawiałem, która ścieżka jest właściwa. Wybrałem jedną mając nadzieję, że to ta.
......................................................................................................
Minęło już trochę czasu odkąd wyruszyłem wybraną ścieżką. Nie widziałem w niej podobieństwa do pierwszej.
<CDN>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Wpisz komentarz. Dziękujemy za opinię!