Nudziło mi się okropnie. Znalazłem więc sobie jakiegoś towarzysza... A może towarzyszkę? Mniejsza oto. Rozmawiałem sobie z jakimś członkiem stada. Nawet nie wiem jak ma na imię. Podjadałem co jakiś czas trawę, którą trzeba było wygrzebać z coraz grubszej warstwy śniegu. Dopiero po jakimś czasie zauważyłem Yatgaar, która cały czas stała z opuszczoną głową i grzebała w ziemi kopytem skierowanym w moją stronę. Przez chwilę zastanawiałem się czy nic jej nie jest, ale w końcu przypomniało mi się, że mam czekać na jakiś sygnał.
-Kurczę. Przypomniało mi się, że muszę zrobić coś ważnego. Muszę iść. Pa!
Szybkim krokiem skierowałem się w stronę klaczy, która od razu, gdy zauważyła że kieruje się w jej stronę ruszyła w kierunku drzew. Cały czas szedłem za nią. Kiedy znaleźliśmy się już w miejscu niewidocznym dla stada, klacz zdenerwowała się na mnie trochę, że zareagowałem dopiero w tym momencie. Po jakimś czasie przeszła jej złość i przystąpiliśmy do lekcji pierwszej. Sygnał który dawała mi towarzyszka oznaczał "chodź tu". Strzyżenie uszami miało za zadanie przekazać informacje o niebezpieczeństwie. Gdy Yatgaar wskazywała na prawy bok oznaczało to kierunek północny, na lewy południe, prawa przednia noga oznaczała wschód, a lewa przednia zachód. Cofnięcie wszystkich kończyn równocześnie było znakiem do odwrotu. Tupnięcie nogą było zaś sygnałem do rozpoczęcia akcji, a wstrząśnięcie grzywą było równoznaczne do pożegnania.
- Lekcję pierwszą możemy uznać za zakończoną. - powiedziała Yatgaar z wdziękiem.
-Tylko ty możesz dawać te sygnały - spytałem.
Klacz kiwnęła głową jakbym niepotrzebnie pytał.
-Dobrze. I jeszcze jedno. Mogę wiedzieć kto jeszcze należy do Kruczych Cieni?
<Yatgaar?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Wpisz komentarz. Dziękujemy za opinię!